Każdy ma swoją zieloną milę (,,Zielona mila" Stephen King)


Tytuł: ,,Zielona mila"
Autor: Stephen King
Tytuł oryginału: ,,The green mile"
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 413

Każdy mól książkowy napotyka w swoim życiu taką powieść. Powieść, która dogłębnie go porusza. Sprawia, że świat w niej przedstawiony staje się nam równie bliski, a nawet bliższy niż szara rzeczywistość za oknami. Taka, którą czytamy z zapartym tchem i niedowierzaniem, by tuż po przewróceniu ostatniej strony nabrać ochoty na napisanie kilku ostrych słów do autora, który tak dotkliwie złamał nam serce swoją decyzją. Ja sama spotkałam już kilka takich książek i myślę, że w ich poczet z powodzeniem zaliczyć się może również ,,Zielona mila" - powieść znanego głównie ze znakomitych horrorów Stephena Kinga.

Autor, znany głównie z niezwykle popularnych i faktycznie mrożących krew w żyłach tytułów, takich jak ,,Lśnienie", ,,To", ,,Ręka mistrza" czy ,,Miasteczko Salem", napisał powieść obyczajową z elementami psychologicznymi i nadprzyrodzonymi, a co więcej zrobił to w tak zgrabny i przemyślany sposób, że ,,Zielona mila", mimo tego, że opowiada przede wszystkim o problemach Stanów Zjednoczonych w latach 30. XX wieku, wciąż zachwyca i porusza tysiące nowych czytelników na całym globie. A jak właściwie zaczyna się cała ta historia i o czym opowiada? Zapraszam do akapitu poniżej.

Paul Edgecombe pracuje na bloku E w stanowym więzieniu Cold Mountain w stanie Luizjana. Blok ten jest zwany także ,,blokiem śmierci", bo zamieszkują go oczekujący na śmierć na krześle elektrycznym. Są to najgorsi przestępcy, którzy mordowali, gwałcili, palili i grabili, pozornie bez najmniejszych wyrzutów sumienia. Gdy pewnego dnia mury więzienia i zamknięte drzwi bloku E przekracza olbrzymi, czarnoskóry John Coffey, nic już nie będzie takie samo. Wiecznie zamyślony i niezwykle łagodny mężczyzna został uznany za winnego śmierci i gwałtu dwóch niewinnych dziewczynek, a jego sytuacji nie poprawia wcale powszechna dyskryminacja i uprzedzenie dla ludzi o odmiennym kolorze skóry. A kiedy na jaw wychodzą jego niezwykłe zdolności, a czas mierzony jest w dniach pozostałych do egzekucji, tylko jedna rzecz jest pewna: to nie jest czas na przyjaźń rodzącą się pomiędzy strażnikiem i więźniem; mordercą, a prawym obywatelem. Ale z historii wiemy już, że to piękne uczucie potrafi zrodzić się we wszelkich, nawet najbardziej ku temu niesprzyjających okolicznościach...

,,Zielona mila" to książka, która na kilka dni pozwoliła mi wkroczyć w mury więzienia stanowego w latach 30. XX wieku. Była to podróż niezwykła i fascynująca, a swoją formą przypominała mi zasłyszaną, opowiedzianą niegdyś przez dziadka siedzącego w fotelu przy kominku, opowieść. Nieco nostalgiczna. Przepełniona goryczą, ale również sączącym się z tych czterystu stron spokojem. Mimo niezwykle smutnej i poruszającej historii, autor unika sztucznego tragizmu i nadmiaru ckliwości, co sprawia, że książka nie powoduje u czytającego przewracania oczami, lecz autentycznie wzrusza i skłania do refleksji. W trakcie lektury i jeszcze parę dni po przewróceniu ostatniej strony zastanawiałam się nad sensem istnienia i ciągłego stosowania kary śmierci. Czyż wybaczanie nie jest naszym największym obowiązkiem? Przecież skazując na śmierć, w nawet najbardziej humanitarny sposób, stajemy się tak naprawdę katami i mordercami. Ale czy skazani nie są potworami w ludzkiej skórze, którzy nie wahali się przed dokonaniem największych zbrodni? Pytania wciąż namnażają się w mojej głowie, pomimo tego, że problem stosowania kary śmierci nie dotyczy bezpośrednio naszego kraju (w Polsce najwyższą i najsurowszą karą jest dożywocie), jest natomiast jednym z najbardziej kontrowersyjnych przepisów w Stanach.

Tym, co bardzo mi się spodobało podczas lektury, było sprawnie i interesująco skonstruowane tło - nie przyćmiewało ono głównej historii, wokół której toczyła się akcja, lecz stanowiło dobre dopełnienie powieści. Pozwoliło chociaż trochę zagłębić w codzienne życie mieszkańców Luizjany w dwudziestoleciu międzywojennym, a także poznać procedury i zasady rządzące stanowymi więzieniami ponad osiemdziesiąt lat temu. King nie ukrywa, że ,,Zielona mila" jest trochę ubarwioną wizją bloku śmierci, ale całą akcję dziejącą się właśnie na tych kilkunastu metrach dzielących skazańców od tak zwanej ,,Starej Iskrówy" wykreowano z tak dużym wyczuciem, że wcale nie jest to dużą niedogodnością. Mimo, że powieść jest swego rodzaju gawędą głównego bohatera i powieścią o jego życiu i pracy na przestrzeni wielu lat i brak w niej większych momentów zaskoczenia czy rosnącego napięcia, to dzięki sprawnemu posługiwaniu się słowem pisanym i starannie odmalowanym postaciom książkę wręcz się pochłania (co nie jest w stu procentach bezpieczne, biorąc pod uwagę jak wiele strun we mnie poruszyła).

Jak zwykle u Kinga, zainteresowały mnie postacie. Są nakreślone zaskakująco naturalnie, niepozbawione słabości i popełniające błędy. W swoim życiu błądzą tak jak my, mają wątpliwości i muszą zmierzyć się z licznymi problemami. Dużą sympatię wzbudził we mnie Paul, bohater będący także narratorem całej historii. Z każdą stroną coraz lepiej go poznawałam i przekonywałam się, że mimo swojej pracy jest naprawdę dobrą i wartościową osobą. A jego przyjaźń z ogromnym i pogodnym Coffey'em całkowicie poruszyła najtwardsze struny mojego serca. Przyjaciele i współpracownicy Paula to również sylwetki warte zapamiętania i uwagi. Całkowicie przeczący swojemu przezwisku Brutal, drobny i nieśmiały Harry oraz rozsądny Dean naprawdę chwytali mnie za serce. A czarne charaktery również nakreślone zostały w przekonujący i barwny sposób, co sprawiało, że ich postępowanie wywoływało we mnie autentyczną złość i sprzeciw.

Autor posługuje się barwnym i prostym językiem tak umiejętnie, że bez wzniosłych i patetycznych zagrań potrafi wzbudzać w czytelniku wiele emocji. Pisze lekko, sprawnie i swoimi słowami kreuje naprawdę niezwykłe obrazy. Nie brak tu sztandarowego dla Kinga gawędziarstwa, ale mnie, jako osobie lubiącej klimat nostalgicznej podróży do lat młodości, wcale to nie przeszkadzało, a przeciwnie, jeszcze spotęgowało zadowolenie płynące z lektury.

Jeżeli szukacie historii, która złamie Wam serce i co więcej, skłoni do refleksji i zastanowienia nad człowiekiem, jego słabościami i sensem stosowania kary śmierci, to ,,Zielona mila" stanie się dla Was lekturą idealną. To poruszająca, starannie napisana powieść, która pozwoli Wam zagłębić się nie tylko w klimat lat 30., ale także w duszę człowieka. Szczerze polecam!

5 komentarzy :

  1. Pewnie będę strasznym czytelnikiem, ale muszę to napisać, film wzruszył mnie do głębi, książka zaś jedynie się spodoba. ;) Kreacja bohaterów była naprawdę dobra, ale nużyły mnie ciągłe wtrącenia z czasów obecnych narratora.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film był świetny i to jeden z tych rzadkich przypadków, gdy mogę powiedzieć, że poziomem dorównywał pierwowzorowi :) A mnie się przeciwnie te wtrącenia podobały.
      Pozdrawiam ciepło

      Usuń
  2. Książki nie czytałam, ale 3 razy oglądałam film, który jest po prostu fenomenalny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Potwierdzę to, co napisały poprzedniczki, film jest zdecydowanie poruszający i aż chce się do niego wracać. Książki nie czytałam, trochę trudno mi się przekonać bo znam już treść, ale nie wykluczam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem za każdym razem wzruszona jak widzę ten cytat, w którym John mówi, że jest już zmęczony. Jest po prostu piękny i prawdziwy, dlatego pozwolę sobie go tu wkleić:)

    Jestem zmęczony, szefie. Zmęczony wędrówką, samotnie jak jaskółka w deszczu. Zmęczony tym, że nigdy nie miałem przyjaciela, żeby powiedział mi skąd, gdzie i dlaczego idziemy. Głównie zmęczony tym, jacy ludzie są dla siebie. Zmęczony jestem bólem na świecie, który czuję i słyszę… Codziennie… Za dużo tego. To tak, jakbym miał w głowie kawałki szkła. Przez cały czas.

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka