15.,,Delirium" Lauren Oliver

Tytuł: Delirium
Autor: Lauren Oliver
Ilość stron: 356
Seria: Delirium
Wydawnictwo: Otwarte
Język oryginału: język angielski
Ocena: 10 / 10
"Mówili, że bez miłości będę szczęśliwa. 
Mówili, że lekarstwo na miłość sprawi, że będę bezpieczna.
I zawsze im wierzyłam.
Do dziś.
Teraz wszystko się zmieniło.
Teraz wolę zachorować i kochać choćby przez ułamek sekundy, niż żyć w kłamstwie.

Dawniej wierzono, że miłość jest najważniejszą rzeczą pod słońcem. W imię miłości ludzie byli w stanie zrobić wszystko, nawet zabić. Potem wynaleziono lekarstwo na miłość.

Czy gdyby miłość była chorobą, chciałbyś się wyleczyć?" * opis z okładki  
         
,,Delirium" to jedna z najgłośniejszych pozycji ostatnich lat. Przez wielu okrzyknięta mianem książki dla młodzieży, która przekazuje coś więcej niż tylko mało wybredną rozrywkę i wydumane związki czy romanse. Powieść o świecie bez miłości przyciągnęła do siebie jak magnes wielu czytelników. Po latach także i mnie...


"Życie nie jest życiem, jeśli się przez nie tylko prześliźniesz. Wiem, że jego istota polega na tym, by znaleźć rzeczy, które mają znaczenie, i trzymać się ich, walczyć o nie i nie odpuścić."    


Miłość. Słowo, które tak często nie chce nam przejść przez gardło. Tak cenne, choć jego wartość jest sprowadzana przez media do tak niskich pobudek. Tak niezwykłe, bo zmienia nasze życie, wzbogaca je o osobę nam bliską. Ale co jeśli słowo to byłoby zakazane, a sama myśl o nim byłaby zapowiedzią nieuchronnej klęski? Czy znaleźlibyśmy w sobie siłę do walki o miłość? I o życie? Właśnie taką wizję roztacza przed nami Lauren Oliver w swojej najbardziej znanej pozycji.



"Ten kto skacze do nieba, może upaść, to prawda. Ale może też poszybować w górę."  


 Lena jest zwyczajną dziewczyną. Ma niecałe 160 centymetrów wzrostu i niczym się nie wyróżnia. Dni spędza w szkole, a popołudnia nad książkami, bo chce się dostać na jak najlepsze uczelnie. Lubi też biegać ze swoją najlepszą przyjaciółką - Haną. Żyje w świecie, w którym istnieje jedna podstawowa zasada - nie można kochać. Naukowcy widząc zgubne skutki amor deliria nervosa wprowadzili na nie lekarstwo - Remedium, po którym człowiek przestaje żywić do kogokolwiek miłość. Lena z niecierpliwością odlicza dni do swojego zabiegu. Wie, że będzie to najlepszy dzień jej życia. Ale pewnego dnia spotyka Aleksa. To spotkanie zmienia całe, dotychczasowo monotonne i uporządkowane życie dziewczyny.



"Wszystko będzie dobrze. Słowa, które tak naprawdę nic nie znaczą, które są mantrą rzucaną w przestrzeń i mrok jak rozpaczliwe próby uchwycenia się czegoś, gdy się spada."


Lauren Oliver miała dobry i oryginalny pomysł na książkę i w stu procentach go wykorzystała. Autorka umiejętnie stopniuje napięcie i wciąga czytelnika w swoje sidła bardzo szybko. ,,Delirium" nie jest książką, w której akcja leci na łeb i szyję. Duża uwaga została w niej przyłożona do opisu świata, w którym żyją bohaterowie. Szczegółowo zostały opisane reguły SZZ czy skutki zabiegu wprowadzającego Remedium. Dla mnie wizja świata bez miłości była przerażająca, ale z drugiej strony dość prawdopodobna. Ludzie dużo cierpieli przez miłość, dlatego uznali, że lepiej będzie, gdy to uczucie zniknie z powierzchni ziemi. Smutne, ale prawdziwe. W ,,Delirium" odczuć można charakterystyczny dla ponadprzeciętnych pozycji klimat, który otacza czytającego swoistą mgiełką i sprawia, że ten nie może się od książki oderwać.



"Chłodne powietrze wchodzi i wychodzi z moich płuc boleśnie, ale to dobry rodzaj bólu: ból, który przypomina, jak cudownie jest oddychać." 


Główną bohaterką ,,Delirium" jest Lena. To z punktu tej dziewczyny obserwujemy świat i to jej zmianę widzimy w czasie przewracanie kolejnych zapisanych słowami kart. Na początku przeciętna, zapatrzona w reguły państwa, w którym przyszło jej żyć, nieśmiała dziewczyna stopniowo zmienia się w odważną, niezależną osobę, która poświęci bardzo wiele w imię zakazanych dotychczas ideałów. Lauren Oliver ukazuje nam przemianę Leny stopniowo, co czyni ją bardzo prawdopodobną i realistyczną. Psychika dorastającej dziewczyny jest pokazana bardzo wiarygodnie, co sprawia, że Lena natychmiast zaskarbiła sobie miejsce w moim sercu. Hana natomiast jest niezwykle przebojowa i wesoła, co sprawia, że w dzielnicy Leny jest niezwykle popularna. Obie dziewczyny się przyjaźnią, a ich przyjaźń jest ukazana w piękny i mądry sposób. Pozostał jeszcze Aleks... Postać niezwykła i mogłoby się wydawać pozbawiona wad. Mimo tej idealności bardzo go polubiłam. Zresztą wszyscy bohaterowie są solidnie i bardzo dobrze wykreowani, za co autorce należą się duże gratulacje.



"Miłość - jedno słowo, niby nic, nieznaczne jak ostrze noża. Właśnie tym jest: ostrzem, krawędzią. Przechodzi przez środek twojego życia, dzieląc wszystko na pół. Przed i po. Cały świat spada na którąś ze stron. Przed i po . I w trakcie - moment na krawędzi."


Wsiąknięcie w historię znacznie ułatwia lekki, barwny i jednocześnie nie pozbawiony pewnej poetyckości język. Opisy są niezwykłe, bo obraz przedstawiany przez Oliver natychmiast staje przed naszymi oczami jakby był żywy. Narracja pierwszoosobowa jest chyba najbardziej przeze mnie lubiana. Powieść prowadzona z punktu widzenia Leny jest bardziej zaskakująca i trzymająca w napięciu niż historia prowadzona przez wszystkowiedzącego narratora. Warsztat Lauren można spokojnie uznać za bardzo dobry - idealnie sprawdza się w pozycjach młodzieżowych czy post apokaliptycznych.



"Jedną z najważniejszych rzeczy w życiu jest to, że będzie ono parło do przodu, ślepe i nieświadome, nawet gdy nasz prywatny świat - nasz mała wykrojona przestrzeń - jest niszczony przez kataklizmy, a nawet się rozpada."


Wszyscy znamy stare porzekadło, by nie oceniać książek po okładce. Ale... Rzadko kiedy decydujemy się na książkę z naprawdę koszmarną oprawą graficzną. Na szczęście pierwsze wrażenie przy spotkaniu z ,,Delirium" to nie jęk obrzydzenia. Okładka jest bowiem naprawdę piękna i dobrze zaprojektowana, a dziewczyna na okładce przypomina mi Lenę. Tłumaczenie jest bardzo dobre, a czcionka idealnie dopasowana nawet dla takich okularników jak ja.


Aż chciałoby się powiedzieć coś złego o tej książce. Moja przekorna dusza chciałaby napisać, że znalazła jedną literówkę i brak przecinka. Ale nie mogę... ,,Delirum" jest bowiem powieścią wspaniałą i chwytającą nie tylko za serce, lecz także za duszę. POLECAM!



14. ,,Cień wiatru" Carlos Ruiz Zafon

Tytuł: ,,Cień wiatru"
Tytuł oryginału: ,,La sombra del viento"
Autor: Carlos Ruiz Zafon
Ilość stron: 506
Seria: Cmentarz Zapomnianych Książek
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie MUZA
Język oryginału: język hiszpański
Ocena: 10/10

"W letni świt 1945 roku dziesięcioletni Daniel Sempere zostaje zaprowadzony przez ojca, księgarza i antykwariusza, do niezwykłego miejsca w sercu starej Barcelony, które wtajemniczonym znane jest jako Cmentarz Zapomnianych Książek. Zgodnie ze zwyczajem Daniel ma wybrać, kierując się właściwie jedynie intuicją, książkę swego życia. Spośród setek tysięcy tomów wybiera nieznaną sobie powieść "Cień wiatru" niejakiego Juliana Caraxa. 

Zauroczony powieścią i zafascynowany jej autorem Daniel usiłuje odnaleźć inne jego książki i odkryć tajemnicę pisarza, nie podejrzewając nawet, iż zaczyna się największa i najbardziej niebezpieczna przygoda jego życia, która da również początek niezwykłym opowieściom, wielkim namiętnościom, przeklętym i tragicznym miłościom rozgrywającym się w cudownej scenerii Barcelony gotyckiej i renesansowej, secesyjnej i powojennej. "*


,,Cień wiatru" jest już wśród znawców i pasjonatów literatury legendą. Napisana przez jednego z najsłynniejszych hiszpańskich autorów książka przez wielu okrzyknięta została arcydziełem i zdobywała najwyższe z możliwych ocen.  Odkąd zaczęłam przeglądać liczne blogi recenzenckie spotykałam się z samymi pozytywnymi opiniami, więc ostrzyłam sobie moje krótkie pazurki na tę pozycję. Okazało się, że nie muszę nawet szukać ,,Cienia wiatru" w księgarni, gdyż znajdował się on w biblioteczce mojej siostry. W końcu otworzyłam drżącymi dłońmi na pierwszej stronie i... I przepadłam.

"Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to co, już masz w sobie."



Jestem osobą, która kocha książki. Dla wielu z nich poświęciłabym wiele, może nawet skoczyłabym w ogień. Jestem świadoma, że wielu z Was zrobiłoby to samo. Na szczęście, nigdy nie byłam na podobną próbę wystawiona. Ale czy gdyby tak się stało dałabym się porwać w wir niebezpiecznych przygód i intryg w moim rodzinnym mieście, tak jak Daniel Sempere? A może uciekłabym przerażona i z podkulonymi nogami siedziała pod kocem, tak jak podpowiadał mi rozsądek?


"W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze."


Zafon zabiera nas w długą podróż uliczkami Barcelony. Delikatnie, a jednocześnie z ogromną mocą wciąga czytelnika w świat tajemnic z przeszłości, nierozwiązanych zagadek i złowieszczych, ale ogromnie pociągających intryg. Akcja toczy się w ciągu kilku / kilkunastu lat i pozwala nam poznać nie tylko samego Daniela i jego bliskich, lecz także świat, w którym chłopak żyje - przeżywa pierwsze miłości, rozstania i rozczarowania, ale też pierwsze zwycięstwa i tryumfy. Carlos Ruiz Zafon sprawnie prowadzi fabułę i snuje swoją powieść spokojnie, bez pośpiechu, ale i tak niezwykle pasjonująco. Od pierwszych stron wciąga w swoje sidła i nie wypuszcza aż do ostatniej strony. Dodać też trzeba, że przynajmniej dla mnie w dobie licznych paranormal romance pomysł autora był bardzo oryginalny, a za przeniesienie akcji książki do magicznego miasta, jakim jest Barcelona otrzymuje on ode mnie ogromnego plusa.



"Istniejemy póki ktoś o nas pamięta"

Bohaterowie są mistrzowsko wykreowani. Każdy z nich ma wady i zalety, pasje i znienawidzone zajęcia oraz swoje słabości. Główny bohater Daniel Sempere znacząco się zmienia w czasie trwania historii - początkowo jest naiwnym i spragnionym wiedzy i matczynej miłości chłopczykiem, by zmienić się w prawie dorosłego, znającego już smak życia, lecz nadal nie pozbawionego nutki dziecięcej naiwności mężczyznę. Bardzo go polubiłam i jest jak dla mnie jednym z najlepiej wykreowanych głównych bohaterów książek, których dotychczas czytałam. Moje serce zdobył też Fermin, przezabawny i niezwykle doświadczony przez życie mężczyzna z niezwykle skomplikowaną osobowością. Pozostaje jeszcze Julian Carax - postać niezwykle doświadczona przez los, pełna goryczy i rozpaczy. Odkrywanie jego przeszłości i mrocznych tajemnic oraz losów nieszczęśliwych kochanków niezwykle mnie pochłonęło i skłoniło do wielu refleksji i rozmyśleń. O życiu i o jego sensie. I o śmierci.

"Przeznaczenie zazwyczaj czeka tuż za rogiem. Jakby było kieszonkowcem, dziwką albo sprzedawcą losów na loterię; to jego najczęstsze wcielenia. Do drzwi naszego domu nigdy nie zapuka. Trzeba za nim ruszyć."

,,Cień wiatru" jest istnym majstersztykiem, jeśli chodzi o warsztat i styl pisania autora. Niektórzy uważają, że książkę tę można czytać dla samego języka, nie bacząc na fabułę czy postacie. Jest w tym ziarnko prawdy, ale poza tym absolutnie się z tym zdaniem nie zgadzam! Owszem, styl autora jest niezwykle rozwinięty i bogaty, a jednocześnie nie trąci myszką czy przepychem, ale również bohaterowie i fabuła są niesamowite i wspaniałe. Opisy są długie, ale ani trochę mnie nie nudziły - są tak barwne i pomysłowe, że obraz natychmiastowo stawał mi przed oczami i już sprzed nich nie znikał. Narracja pierwszoosobowa jest prowadzona po mistrzowsku - bardzo łatwo utożsamiamy się z głównym bohaterem i przeżywamy z nim wszystkie przygody i tragedie. Pamiętajcie też o tym, że ,,Cień wiatru" to kopalnia cytatów i mądrości, a dla mnie zawsze jest to ogromna zaleta czytanego utworu.

"Czas, im bardziej jest pusty, tym szybciej płynie. Życie pozbawione znaczenia przemyka obok, jak pociąg niezatrzymujący się na stacji."

A teraz troszkę dziegciu w miodzie... Polskie wydanie na pierwszy rzut oka przedstawia się bardzo dobrze. Ładna i klimatyczna okładka zachęca do zapoznania się z wnętrzem tomiku, ale znalazłam jeden, jak dla mnie spory mankament. Z powodu małych rozmiarów mojego egzemplarza czcionka była niewielkich rozmiarów, co mi jako osobie nieobdarzonej sokolim wzrokiem mocno utrudniało czytanie. Samo tłumaczenie jest jednak solidne i pozwala wczuć się w atmosferę utworu, więc mimo wszystko polskie wydanie zasługuje na duże uznanie.

"Są więzienia gorsze od słów"


,,Cień wiatru" stał się dla mnie czymś więcej niż tylko książką, niż tylko zwykłym słowem pisanym. Książka ta otworzyła przede mną nowe drzwi i rozpostarła nowe horyzonty. Jeśli jeszcze nie sięgnąłeś po tę pozycję to najwyższy czas rozwinąć żagle i się za nią zabrać. Gwarantuję Ci, że podróż do Barcelony Zafona będzie jedną z twoich najlepszych wojaży. Wąskie uliczki tego miasta kuszą i to bardzo!

13. ,,Istoty ciemności" Kami Garcia, Margaret Stohl

Tytuł: ,,Istoty ciemności"
Tytuł oryginału: ,,Beautiful darkness"
Autor: Kami Garcia, Margaret Stohl
Ilość stron: 496
Seria: Kroniki Obdarzonych
Wydawnictwo: Łyński kamień
Język oryginału: Język angielski
Ocena: 9/10

,,Istoty ciemności" to już druga część znanego na całym świecie, bestsellerowego cyklu ,,Kroniki Obdarzonych". Dotychczas w Polsce wydano trzy jego części, a zadania tego podjęło się Wydawnictwo Łyński Kamień. Kolejny raz niezbędną pomocą okazała się być moja koleżanka z klasy, która pożyczyła mi ,,Istoty ciemności" podobnie jak wcześniej ,,Piękne Istoty".

Ethan już wie, że Gatlin to nie zwyczajna mała mieścina, lecz skrywające wiele tajemnic pełne specyficznego klimatu miasteczko. Odkąd poznał piękną i posiadającą niesamowite zdolności Lenę nic nie jest takie jak dawniej. Niestety, Lena przechodzi ciężki okres i coraz bardziej się od niego oddala. Na horyzoncie poza niebezpiecznym nieznajomym pojawia się też wiele niebezpieczeństw. Czy bohaterowie sprostają wyzwaniom? Co jeszcze czeka na nich tuż za rogiem? I czy, co najważniejsze, w końcu uda im się zaznać trochę spokoju? Tego dowiecie się sięgając po ,,Istoty ciemności", następcę ,,Pięknych Istot".

Autorki przyzwyczaiły mnie już do powolnego rozwoju akcji, więc ,,Istoty ciemności" również rozkręcały się powoli. Mówiąc szczerze pierwsze kilkadziesiąt stron dosyć mocno mnie wynudziły i gdyby nie to, że spodziewałam się wspaniałych zwrotów akcji na następnych stronicach chyba zrezygnowałabym z czytania. Na szczęście później autorki zaskoczyły mnie rozwojem sytuacji i wprowadziły wiele tajemnic, na których rozwiązanie z napięciem czekałam.  Kolejny raz urzekły mnie opisy życia w Gatlin i wspomnienia wojny Północy z Południem.

Bohaterowie są dobrze wykreowani. Czasem budzą naszą sympatię, czasem irytują, ale na pewno nie są sztuczni czy papierowi. Dużą sympatię wzbudził we mnie Ethan, który ujął mnie swoją prostotą, dobrym sercem i tym, że lubi czytać. Lena momentami mnie irytowała, ale muszę przyznać, że zmiany, które w niej zaszły bardzo mnie zaskoczyły i zaciekawiły. Link jak w poprzedniej części rozbawiał czytelnika swoimi żartami i komentarzami, a Amma jak to Amma zajmowała się przyrządzaniem potraw i nie tylko... Ogólnie rzecz biorąc, ,,Istoty ciemności" zasługują na wysoką ocenę za wykreowanie postaci i umiejętne zmienianie ich zachowań.

Kami Garcia i Margaret Stohl posługują się lekkim piórem idealnie wpasowującym się w dzisiejsze książki młodzieżowe. Opisy są dosyć krótkie i nie nudzą, dialogi zazwyczaj dosyć realistyczne ( z rzadka zdarzały się dialogi lekko przesłodzone ), a sama narracja z punktu widzenia Ethana została bardzo dobrze opracowana i czytelnikowi łatwo się w treść książki wciągnąć. Polskie wydanie stoi na wysokim poziomie. Okładka jest bardzo ładna i estetyczna, przyciąga wzrok czytelnika ciemnymi barwami i tajemniczymi schodami. Nie zauważyłam żadnych literówek, a czcionka jest idealnych rozmiarów. Łyński Kamień stanął na wysokości zadania.

,,Istoty ciemności" są dobrą kontynuacją równie dobrych ,,Pięknych Istot". Na pewno spodoba się osobom lubiącym literaturę młodzieżową z elementami fantastycznymi i nadprzyrodzonymi. Nie jest to literatura wybitna, ale idealna na odprężenie czy też wakacje. WARTO SIĘGNĄĆ!



12. ,,Joyland"Stephen King + podsumowanie marca

Tytuł: ,,Joyland"
Autor: Stephen King
Tytuł oryginału: ,,Joyland"
Ilość stron: 333 ( nie licząc notki od autora )
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ocena: 9/10




,,Devin Jones, student college’u, zatrudnia się na okres wakacji w lunaparku, by zapomnieć o dziewczynie, która złamała mu serce. Tam jednak zmuszony jest zmierzyć się z czymś dużo straszniejszym: brutalnym morderstwem sprzed lat, losem umierającego dziecka i mrocznymi prawdami o życiu – i tym, co po nim następuje. Wszystko to sprawi, że jego świat już nigdy nie będzie taki sam...
Życie nie zawsze jest ustawioną grą. Czasem nagrody są prawdziwe. Bywają też cenne.

Pasjonująca opowieść o miłości i stracie, o dorastaniu i starzeniu się – i o tych, którym nie dane jest doświadczyć ani jednego, ani drugiego, bo śmierć zabiera ich przedwcześnie. 

„Joyland” to Stephen King w szczytowej pisarskiej formie, równie poruszający jak „Zielona Mila” czy „Skazani na Shawshank”. To jednocześnie kryminał, horror i słodko-gorzka powieść o dojrzewaniu, która poruszy serce nawet najbardziej cynicznego czytelnika." ( opis wyd. )

Każdy z nas żyje nie po to, żeby być doskonałym, lecz żeby uczyć się na swoich własnych potknięciach czy błędach. Będąc już siwymi staruszkami nieraz wspominamy czasy młodości z politowaniem i szerokim uśmiechem na twarzy. Ówczesne porażki, sukcesy czy też marzenia wydają się nam niezwykle błahe w porządku naszego świata. Ale każdy z nas był kiedyś młody i każdy z nas popełniał błędy. I właśnie o młodości opowiada najnowsza książka Stephena Kinga pod, skądinąd całkiem interesującym, tytułem ,,Joyland".

,,Joyland" to już moje drugie spotkanie z królem horroru Stephen'em Kingiem. Pierwszą książką tego autora, którą przeczytałam było ,,Lśnienie", które zachwyciło mnie i zachęciło do zakupienia lub też wypożyczenia innych jego pozycji . Będąc więc na feriach zimowych udałam się do Empiku i w biegu kupiłam właśnie ,,Joyland". Pozytywnie nastawiona, zaczęłam czytać...

Devin Jones ma dwadzieścia jeden lat i studiuje na college'u. Jego marzeniem jest zostać pisarzem, a na razie studiuje kierunek, który ma go do tego zajęcia przygotować. Wydawałoby się, że wszystko układa się jak najlepiej, ale... Chłopaka niedawno rzuciła jego pierwsza, prawdziwa miłość - Wendy Keegan, co fatalnie wpływa na jego zachowanie i psychikę. W przypływie chwili Devin zatrudnia się na wakacje w lunaparku o nazwie ,,Joyland" - miejscu, gdzie wszyscy pracownicy dają odwiedzającym zabawę i chwile wytchnienia od ciężkiej pracy i nudnych, monotonnych obowiązków. Ale każdy lunapark ma swojego ducha... Nasz bohater będzie się musiał zmierzyć z czymś znacznie straszniejszym niż odrzucenie, a konkretnie z brutalnym morderstwem, które popełniono w ,,Joyland" cztery lata temu. Czy chłopakowi uda się rozwiązać tajemniczą zagadkę z przeszłości? Czy pogodzi się ze stratą? I czy nauczy się, że życie to największy dar, który niektórzy przedwcześnie tracą?

Tak w skrócie przedstawia się fabuła tej powieści. Widać, że autor miał bardzo ciekawy i dobry pomysł na fabułę i akcję książki. Przede wszystkim ,,Joyland" nie jest powieścią opartą na utartych i denerwujących co bardziej wymagającego czytelnika schematach. Mimo, że autor sięgnął po z pozoru wykorzystany już motyw wesołego miasteczka czy ducha, to dzięki swojemu bogatemu doświadczeniu stworzył niezwykle interesującą i błyskotliwą, choć nie do końca przerażającą powieść. No właśnie, muszę wam powiedzieć, że to nie do końca ten sam King, co w ,,Lśnieniu" czy chociażby ,,Carrie" (muszę ją przeczytać! ). ,,Joyland" jest bardziej powieścią obyczajowo-kryminalną z małymi elementami horroru. Miłośników starego Kinga może to trochę odstraszyć, ale zachęcam wszystkich by dali szansę tej nowej powieści króla horrorów. Akcja nie toczy się zbyt szybko, ale czytelnik nie czuje się znudzony, tylko zostaje dobrze wprowadzony w świat wesołego miasteczka i jego pracowników. ,,Joyland" czyta się naprawdę szybko i naprawdę ciężko się od niego oderwać.

King przeszedł do historii jako twórca bardzo realistycznych i intrygujących bohaterów. Także i w tej powieści nie możemy mu zarzucić niedbałości, jeśli chodzi o stworzone postacie. Bardzo polubiłam głównego bohatera Devina, który może nie wyróżnia się niczym specjalnym, ale idealnie odzwierciedla charakter osób w jego wieku. Nie jest sztuczny, często popełnia błędy i mimo to stara się dalej piąć do celu - to wszystko bardzo cenię w przypadku bohaterów i w powieści Kinga właśnie to otrzymałam. Inni bohaterowie również zasługują na nasze uznanie, ale żeby nie zdradzać za wiele cennych sekretów nie będę się nad nimi dłużej rozwodzić. Stephen King po raz kolejny nie zawiódł mnie jeśli chodzi o wykreowanie postaci i dzięki temu z pewnością sięgnę po jego kolejne dzieła.

Kolejnym elementem dobrej książki jest warsztat autora, a King udowodnił mi po raz drugi, że jest człowiekiem w swoim fachu niezwykle doświadczonym. Jego styl jest gawędziarski, ale mimo to cały czas byłam wciągana w wir przygód młodego Jonesa. Opisy są bardzo obrazowe i wszystko o czym czytamy w książce automatycznie wyświetla się nam w odmętach wyobraźni, a przynajmniej tak się działo w moim przypadku. Dialogi są bardzo przyjemne, nie ma w nich żadnych zbędnych zwrotów i idealnie wpasowują się w klimat powieści oraz środowisko bohaterów ( wszak nasi bohaterowie są młodzi i na pewno nie będą się do ciebie zwracać w sposób przesadzony czy patetyczny ). Na duże uznanie zasługuje też polskie wydanie ,,Joyland". Okładka jest bardzo przemyślanie zaprojektowana i naprawdę ładna, przez co może z łatwością zwrócić uwagę potencjalnego czytelnika. Tłumaczenie Tomasza Wilusza zasługuje na duże oklaski - każdy opis i dialog jest idealnie wpasowany w klimat powieści i ani razu nie zauważyłam lub poczułam żadnej sztuczności.

,,Joyland" to Stephen King w zupełnie innej odsłonie. Nie przeraża tak jak w ,,Lśnieniu", ,,Carrie" czy ,,Misery", ale czy to od razu musi stawiać jego najnowszą powieść w gorszym świetle? Absolutnie nie, bo mimo, że nie uświadczymy tam tak wielkiego napięcia jak w recenzowanym już przeze mnie ,,Lśnieniu" to otrzymamy wciągającą, dobrze napisaną i oryginalną powieść obyczajowo-kryminalną z elementami horroru. Wszystkim miłośnikom twórczości Kinga ogromnie polecam, a tym którzy dotąd nie sięgnęli po żadną pozycję autora z powodu obaw, że te okażą się zbyt straszne zachęcam do spotkania z Kingiem właśnie przy czytaniu ,,Joyland". WARTO!

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka