Od pojedynczej nitki do kłębka (,,Jedwabnik" Robert Galbraith)


Tytuł: ,,Jedwabnik"
Autor: Robert Galbraith (J.K. Rowling)
Tytuł oryginału: ,,The silkworm"
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Liczba stron: 475
Rok wydania: 2014
Tłumaczenie: Anna Gralak

Jakieś dwa lata temu cały literacki świat zelektryzowała wiadomość, że autorem świeżo wydanego kryminału o tajemniczym tytule ,,Wołanie kukułki" nie jest żaden Robert Galbraith, lecz ukrywająca się pod tym pseudonimem kobieta. I to nie żadna świeżynka w literackim świecie. Autorką tej dopiero zdobywającej popularność pozycji była bowiem sama Joanne Kathleen Rowling, osoba, która stworzyła nieśmiertelną w sercach tysięcy czytelników postać Harry'ego Pottera. Ja sama jestem ogromną fanką tej serii, dlatego wiedziałam, że nadejdzie dzień kiedy zapoznam się także z tą bardziej dorosłą twórczością Rowling. W końcu, gdy nadarzyła się sprzyjająca okazja sięgnęłam po ,,Jedwabnika", nie znając poprzedniej części cyklu - ,,Wołania kukułki". Czy żałuję przeczytania tej pozycji mojej ukochanej pisarki, czy może Jo po raz kolejny nie zawiodła moich oczekiwań? Zapraszam do lektury poniższej recenzji:

Wyobraź sobie, że jesteś autorem. W Twojej głowie natychmiast pojawia się wizja własnej postaci otoczonej wianuszkiem fanów cierpliwie oczekujących, aż podpiszesz swoim, powszechnie szanowanym, nazwiskiem ich egzemplarz Twojej bestsellerowej powieści. Zarabiasz krocie, w skutek czego wakacje na egzotycznej wyspie tylko we dwoje, razem z Twoją niezwykle piękną dziewczyną/atrakcyjnym chłopakiem to dla Ciebie żaden wydatek. W myślach już kreujesz swojego nowego bohatera, tworzysz kolejną, mającą podbić serca tysięcy czytelników, fabułę. Słowem: Życie pisarza to bajka. Ale czy aby na pewno?

Owen Quine mógł o sobie powiedzieć wiele, ale nie to, że na swoim pisarstwie zarabia dużo pieniędzy. Przeciwnie, jego skromne zarobki ledwo starczyły na utrzymanie niepracującej żony i córki i nie pozwalały im cieszyć się życiem w dostatku i dobrobycie. Jego dzieła, zaskakujące brutalnością, seksualnością i kontrowersyjnością nie cieszyły się specjalnym uznaniem czytelników, a do tego wszystkiego doszła jeszcze kłótnia z agentką literacką o nowe, dotychczas niepublikowaną powieść - ,,Bombyx Mori". Okazało się, że zawarte w niej były ujęte w obraźliwy, przewrotny i krytyczny sposób sylwetki znanych autorowi osób, bezpośrednio związanych albo z jego życiem osobistym albo zawodowym. Tuż po tej kłótni Quine znika, a po kilku dniach jego żona zgłasza się do prywatnego detektywa Cormorana Strike'a z prośbą o pomoc w jego odnalezieniu. Gdy w końcu odkryte zostaje ciało brutalnie zamordowanego pisarza przed Strike'm stoi nowe wyzwanie - musi poznać tożsamość mordercy, a jednocześnie udowodnić niewinność obciążonej licznymi oskarżeniami żony Owena. Czy mu się to uda? Zachęcam do lektury ,,Jedwabnika"!

,,My się nie kochamy. Kochamy wyobrażenie, jakie mamy o sobie nawzajem. Bardzo niewielu ludzi to rozumie albo jest w stanie się nad tym zastanowić. Ślepo wierzą w swoją moc tworzenia. W ostatecznym rozrachunku wszelka miłość jest miłością własną."

Tym co już na początku przykuło moją uwagę było precyzyjne i ciekawe ujęcie pracy wydawnictwa oraz agenta literackiego, a także promowania pisarzy i kreowania ich wizerunku. Autorka w sposób wciągający i nieszablonowy ukazuje nam jak wygląda świat pisarza od kulis - wszystkie jego zalety i wady, przewijającą się w tle zazdrość i rywalizację oraz rodzące się w tym środowisku konflikty i skandale. Zwraca nam także uwagę na starą i powszechnie znaną prawdę, że często dzieło jakiegoś twórcy staje się sławne dopiero po jego śmierci, najlepiej tragicznej. Wcześniej niedoceniany i wielokrotnie krytykowany Quine staje się po śmierci obiektem zainteresowania całej Wielkiej Brytanii, a jego powieść zyskuje rozgłos w całym Londynie. Dzięki prowadzonemu przez głównego bohatera śledztwu czytający ma szansę poznać wiele skandali, kontrowersji i problemów, do których może doprowadzić pisanie powieści oraz jej wydanie. Rowling kolejny raz zaskoczyła mnie swoim rzetelnym przygotowaniem, znajomością realiów świata przedstawionego w książce oraz umiejętnością trzymania czytelnika w napięciu. Gdy raz stałam się towarzyszką Cormorana i Robin w prowadzeniu śledztwa praktycznie nie mogłam oderwać się od ich przygód i perypetii. Przed lekturą towarzyszyły mi obawy, czy autorce udało się stworzyć powieść trzymającą w napięciu i wciągającą, jak pełnokrwisty kryminał. Teraz już wiem, że okazały się one całkowicie bezpodstawne, bowiem historia przedstawiona w ,,Jedwabniku" wciąga i nie pozwala odłożyć lektury do przeczytania ostatniej strony. Mnie trzeba było od tej książki odciągać siłą ;)

Za serce ujęli mnie również bohaterowie. Dawno nie czytałam o tak interesującym, a jednocześnie budzącym sympatię detektywie, jak Cormoran Strike. Mimo ciężkiej przeszłości, rozstania z narzeczoną i kalectwa stara się nad sobą nie użalać i konsekwentnie dąży do wykonania zadania, czyli odkrycia mordercy. Jego asystentka, Robin to młoda i bystra dziewczyna, która potrafi postawić na swoim, a jednocześnie jest wrażliwą i dobrą kobietą. Trwa przy swoim szefie i pomaga mu, pomimo sprzeciwu jej narzeczonego. Nie mogę też pominąć sprawnie wykreowanych, barwnych i plastycznych sylwetek reszty bohaterów, czyli potencjalnych morderców Quine'a. Są to ludzie niepozbawieni wad, własnych ograniczeń, tkwiących w nich gdzieś głęboko frustracji i rozczarowań. Dzięki nakreśleniu tak interesujących sylwetek postaci Rowling może bawić się z czytelnikiem do woli, podsuwając mu pod nos coraz to nowsze ślady i stawiając przed nim kolejnych podejrzanych. Próbowałam się domyślić tożsamości prawdziwego oprawcy, ale mimo moich usilnych starań pozostał on dla mnie zagadką aż do samego końca powieści. Z drugiej strony świadczy to o tym, że mamy do czynienia z dobrym i zaskakującym swoją nieprzewidywalnością kryminałem.

,,Kobiety poświęcały mnóstwo czasu, żeby pięknie wyglądać, ale nie należało w ich obecności przyznawać, że uroda ma znaczenie."

Zaletą może być też lekki i barwny styl autorki, która z łatwością tworzy przed naszymi oczami obrazy miejsc, w których toczy się akcja czy sylwetki i wygląd postaci. Opisy nie nudzą, a dialogi wypadają bardzo naturalnie - to wszystko sprawia, że po literach oraz słowach praktycznie się płynie, a kolejne strony przewracają się jak za dotknięciem magicznej różdżki (o, ironio...). Jedyną rzeczą, do której mogę się przyczepić to nierówne tempo akcji. Momentami Rowling zbytnio skupia się na szczegółach, co sprawia, że czytelnik może poczuć się znudzony i stracić zainteresowanie książką. Z drugiej strony ja określałam je jako "ciszę przed burzą", zwiastun nadchodzących, emocjonujących zwrotów akcji.

,,Jedwabnik" to książka, która od chwili wydania zbiera wiele naprawdę różniących się od siebie opinii. Niektórzy uważają, że Rowling nie powinna już tworzyć więcej powieści i oprzeć się na sukcesie, jaki odniósł ,,Harry Potter". Nie zgadzam się z nimi i uważam, że pisarka poraz kolejny udowodniła swój talent. ,,Jedwabnik" to dopracowana, ciekawa i niezwykle wciągająca historia z nieszablonowymi bohaterami, interesującym światem wydawniczym i makabryczną zbrodnią w tle. Dla miłośników dobrego kryminału jest to pozycja wręcz obowiązkowa. Polecam!

Bóg nigdy nie przegapi naszych narodzin...(,,Bóg nigdy nie mruga" Regina Brett)


Tytuł: ,,Bóg nigdy nie mruga. 50 lekcji na trudniejsze chwile w życiu"
Autor: Regina Brett
Wydawnictwo: Insignis
Liczba stron: 309
Rok wydania: 2012
Tłumaczenie: Olga Siara

Czy czułeś się kiedykolwiek porzucony i niedoceniany nie tylko przez najbliższych, ale też przez cały ogromny świat? Miałeś wrażenie, że od momentu Twoich narodzin sprawy przybrały zdecydowanie gorszy obrót, a całe Twe życie to ciąg niefortunnych wypadków i przypadków? A może gdzieś z tyłu, w Twojej głowie pojawiła się myśl, że gdy się rodziłeś Bóg akurat mrugnął i całkowicie je przegapił? Jeśli tak, to właśnie znalazłeś idealną książkę dla siebie.

Ponoć nagłe decyzje bardzo często rządzą naszym życiem. Gdyby nie właśnie chwilowy impuls prawdopodobnie nigdy nie kupiłabym zebranych w jednym tomie pięćdziesięciu felietonów autorstwa Reginy Brett. Na szczęście jedno spojrzenie na stos przecenionych książek i wyłapanie wśród nich jadowicie niebieskiej okładki załatwiło sprawę. Teraz wiem, że nie powinnam tego żałować, bo to jedne z lepiej wydanych pieniędzy w moim życiu. Te krótkie teksty stały się swoistym balsamem na duszę moją i mojej siostry. Tego właśnie potrzebowałam - pocieszenia, dobrych rad i zapewnienia, że zawsze czuwają przy mnie Bóg i bliskie mi osoby.

Regina Brett to współczesna dziennikarka i pisarka. Urodziła się w 1956 roku w stanie Ohio. Publikuje felietony w dzienniku ,,Plain Dealer", uzyskała także dyplom licencjacki w zakresie dziennikarstwa oraz tytuł magistra religioznawstwa. Pisaniem felietonów zajmuje się od 1994 roku. Liczne z nich doczekały się wyróżnień i nagród. Podstawą prac Pani Brett są jej własne przeżycia oraz losy bliskich jej osób. Sama autorka wygrała wyniszczającą walkę z nowotworem piersi, udało jej się też wychować przedwcześnie narodzoną córkę. ,,Bóg nigdy nie mruga" to jej pierwsza książka.


,,To wybór,a nie przypadek, decyduje o twoim przeznaczeniu. Sam musisz zdecydować, ile jesteś wart, jaką odgrywasz rolę w świecie i w jaki sposób nadajesz mu sens.Nikt inny nie dysponuje tym, co ty-twoim zestawem talentów, pomysłów, zainteresowań. Jesteś oryginalnym egzemplarzem.Arcydziełem."

Każdy z nas niejednokrotnie czuł się samotny, opuszczony przez cały świat i pozbawiony jakiejkolwiek radości. Wydawało się nam okropne, że życie ciągle się toczy, mimo, że nasze coraz bardziej chwieje się w posadach, a my sami tracimy grunt pod nogami. Zazdrościliśmy nie tylko rodzeństwu, krewnym, naszej sympatii, ale nawet sąsiadom z domu za rogiem. Nie mogliśmy pogodzić się z naszymi problemami, podczas gdy inni mogli cieszyć się spokojnym i szczęśliwym życiem. Jednak tak naprawdę w życiu każdego z nas czasem zachodzi słońce i każdemu przytrafia się coś złego. Małe tragedie kształtują nas. Sprawiają, że stajemy się silniejsi. Dodają energii i zapału do dalszej pracy i rozwoju. To właśnie one budują nas, ludzi. A po każdej burzy wschodzi słońce. Otacza swoimi promieniami i przynosi szczęście oraz ciepło. Bóg zawsze przy nas jest i nigdy nie daje nam więcej niż jesteśmy w stanie znieść, a to co nas nie zabije wzmocni nas.


http://www.reginabrett.com/about-regina/

Nie spodziewałam się, że lektura ,,Bóg nigdy nie mruga" stanie się dla mnie źródłem tak dużej przyjemności. Przeciwnie, mimo wielu pozytywnych opinii biorąc książkę do ręki miałam zdecydowanie mieszane uczucia. Towarzyszyły mi obawy o to, czy polubię taką  specyficzną formę literacką, jaką są felietony i czy rady oraz styl autorki przypadną mi do gustu. Okazało się, że wszystkie były bezpodstawne, bowiem w tym zbiorze Pani Brett ukazała swój dziennikarski kunszt: każda z lekcji jest raczej krótka, ale przekazuje nam wszystko to, czego potrzebujemy by znaleźć ukojenie chociaż na chwilę. Ta książka to naprawdę ogromny zastrzyk pozytywnej energii, wiary nie tylko w Boga, ale i w ludzi oraz nadziei, której nigdy nie powinniśmy tracić. Czyta się ją z dużym zaangażowaniem, czasem wywołuje w nas śmiech innym razem zdziwienie czy wzruszenie, ale ostatecznie nie pozostajemy jej obojętni. Co ważne, pisarka unika szablonowego podejścia do kwestii wiary i Kościoła. Pokazuje nam, że Bóg nie kocha nas tylko z powodu naszych zalet czy pomimo naszych wad, ale przede wszystkim dlatego, że jesteśmy sobą. Człowiekiem. Istotą stworzoną na Jego podobieństwo.

,,Nieważne, co ci się przytrafia, ważne,jak to wykorzystasz.Życie przypomina grę w pokera.Nie masz wpływu na to, jakie dostaniesz karty- ale tylko od Ciebie zależy, jak rozegrasz partię."

,,Pięćdziesiąt lekcji na trudniejsze chwile w życiu" to jednocześnie zebrana w formie krótkich i ciekawych felietonów nauka o tym, jak można zmienić swoje życie i dążyć do osiągnięcia szczęścia ciała i umysłu. Dzięki ciepłemu i emocjonalnemu ukazaniu czytelnikom przeżyć osobistych oraz historii bliskich sobie osób Reginie Brett udało się stworzyć zbiór krótkich historii, które w prosty sposób mogą zmienić nasze spojrzenie na świat, poprawić samopoczucie czy skłonić do działania na rzecz siebie i innych. Nie unika trudniejszych tematów, ale porusza je w sposób delikatny i subtelny, co sprawia, że w sercu czytającego rodzi się nadzieja, że nawet nowotwór nie jest jednoznaczny z nieodwołalnym wyrokiem śmierci, a i ta może być dobra i spokojna, jeśli przeżyjemy nasze życie w dobry sposób. Za serce ujęło mnie pióro Pani Brett - język jest prosty, a książka napisana niezwykle lekko i przystępnie. Chociaż z reguły wybieram bardziej wymagające warsztatowo lektury, to tutaj jestem zdania, że doskonały przekaz, poczucie humoru i ciepło w ,,Bóg nigdy nie mruga" nie potrzebują skomplikowanego, przesyconego licznymi metaforami oraz innymi środkami stylistycznymi języka. Osobiście jestem w pełni usatysfakcjonowana warsztatem pisarki i czekam na jeszcze więcej jej prac. Lekcje i felietony w jej wykonaniu są dla mnie naprawdę fantastyczne!

,,Jeśli o nic nie prosisz, niczego nie dostaniesz. Więc proś. Czasem usłyszysz "tak", czasem "nie". Ale jeśli nawet nie zapytasz, odpowiedź zawsze brzmi "nie". Sam jej sobie udzieliłeś."

Zdaję sobie sprawę, że ta książka może w Was wzbudzić mieszane uczucia. Niektórzy będą się wzdrygać przed pojawiającym się nie tylko w tytule Bogiem, innym może przeszkadzać forma, którą zastosowała autorka. Zapewniam jednak, że to doskonały antydepresant, balsam na zmęczoną duszę i dająca do myślenia ciepła lektura, która w prosty i zrozumiały dla każdego sposób przekazuje nam wiele cennych prawd i rad oraz uczy, by zawsze mieć nadzieję i wierzyć w siebie oraz innych. Skończyłam tę książkę w niecałe dwa dni (a byłam dosyć mocno zabiegana) - to już o czymś świadczy. Jeśli czujesz, że właśnie przechodzisz ciężkie chwile, sięgnij po ,,Bóg nigdy nie mruga"! Jestem pewna, że znajdziesz w niej ukojenie.

Patrz na nie! Ono słyszy...(,,Ono" Dorota Terakowska)

 
http://www.empik.com/ono-terakowska-dorota,12827,ksiazka-p

Tytuł: ,,Ono"
Autor: Dorota Terakowska
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 470
Rok wydania: 2003

Nasze życie jest ciągiem decyzji. Bywają one ciężkie, błahe, na niektóre z nich w ogóle nie zwracamy uwagi... Czas płynie, a my często nie zauważamy bogactwa i piękna naszego życia. Pogrążamy się w szarej egzystencji, zapominając o tym, że każde życie jest największym cudem. W kulcie pieniądza i dóbr materialnych zapominamy o tych największych prawdach. Jeśli czujecie się zagubieni i nie doceniacie każdego dobywającego się z Waszych płuc oddechu mam tylko jedną radę - sięgnijcie po ,,Ono" Doroty Terakowskiej. Po książkę, która zastanawia, uczy i pokazuje, że życie mimo trudu jest darem. Zawsze i bez żadnych wątpliwości.

Ewa ma dziewiętnaście lat i żyje wraz z rodzicami i młodszą siostrą na przedmieściach małego miasteczka. W życiu dziewczyny dominuje pustka, nuda i wszechobecne rozczarowanie. Rodzinie niezbyt dobrze się powodzi, w skutek czego dziewczyna nie może pochwalić się modnymi ubraniami, kosmetykami czy telefonem. Marzy o wyrwaniu się z szarej rzeczywistości miasteczka i znalezieniu prawdziwej miłości. Wszystko zmienia się w noc sylwestrową, kiedy Ewa prosto z głośnej dyskoteki trafia do auta z trzema młodymi chłopakami. Ta przygoda nie kończy się dla niej dobrze - zostaje zgwałcona, a po dwóch miesiącach okazuje się, że w jej ciele mieszka ktoś inny. Ono. Małe, rozwijające się dziecko. W rzeczywistości, która zupełnie nie sprzyja wychowywaniu potomka, Ewa musi podjąć trudną decyzję. Czy pozwolić dojrzewającej w niej istotce żyć, czy też pozbyć się jej w nie do końca legalny sposób? Przygotujcie się na porcję trudnych decyzji, ogarniających bohaterkę dylematów i opisów szarej codzienności na początku XXI. wieku.



Dorota Terakowska (1938-2004) - polska autorka licznych powieści dla dzieci i młodzieży, zaczytywanych przez kilka pokoleń czytelników takich jak: ,,Poczwarka", ,,Samotność bogów", "Córka czarownic" czy ,,Tam, gdzie spadają anioły". Jej książki otrzymały wiele nagród literackich i zdobyły bardzo dużą popularność.

Moje pierwsze spotkanie z twórczością Pani Doroty nie było zbyt udane. Przytłaczający klimat, zbyt duże moralizowanie i lekko nudnawy rozwój akcji w ,,Samotności Bogów" sprawił, że książkę ukończyłam, ale kosztowało mnie to dużo wysiłku. Potem nadszedł czas na ,,Córkę czarownic", która była miłą, mądrą i przyjemną lekturą, skierowaną jednak przede wszystkim dla młodszego odbiorcy. Miałam wrażenie, że proza Terakowskiej już niczym mnie nie zaskoczy. Teraz wiem jak bardzo się myliłam, bo ,,Ono" okazało się być powieścią niesamowitą. Biję przed autorką czoło i czekam, czym jeszcze mnie zaskoczy. Jeśli jesteście ciekawi dlaczego, zapraszam do poniższej recenzji.

,,Miłość to raptem słowo. Słowo z kina, z książki, z kolorowego pisma. Tak wielu ludzi wierzy, że wystarczy je wypowiedzieć i już będzie dobrze, bo ono uleczy, uratuje, oczyści. A to tylko słowo. Łatwo je wypowiedzieć, równie łatwo unieważnić. Ale spróbuj je przekształcić w prawdziwe, trwałe uczucie, zmień je w ściany domu, który stać będzie latami, niczym nie zagrożony i da ci szczęście, bezpieczeństwo, poczucie sensu i radości z każdej spędzonej wspólnie chwili. To jest trudne, a często niemożliwe. Nie wielu to umie. Naucz się tego."

Ewa wiodła całkowicie zwyczajne życie, pozbawione większej wygody i dostatków. W szumie nieustannie włączonego starego telewizora, oferującego wyłącznie sztampowe programy rozrywkowe i coraz bardziej przygnębiające wiadomości z całego świata oraz dobiegających z mieszkania krzyków i przekleństw matki dziewczyna trwoniła swój czas i coraz bardziej pogrążała się w monotonii i szarości życia. Jej rodzinie nie powodziło się już od dawna, a resztki szczęścia opuściły ściany jej domu kilkanaście lat temu. Matka, niegdyś piękna kobieta zgorzkniała, a największą wartością jej życia stały się pieniądze i potrzeba luksusu - coś, czego nigdy nie zaznała. Próbując wyrzucić z siebie chociaż część goryczy wyżywała się na pozostałych domownikach, ciągle narzekając, przeklinając swoją biedę i krzycząc na dzieci i męża. Ojciec Ewy - Jan, dawny pianista i muzyk schronienie znalazł w swoim ciasnym pełnym płyt z muzyką klasyczną pokoju. Stopniowo izolował się od reszty rodziny, ukojenia szukając w spokojnym rytmie muzyki wydobywającej się spod delikatnych palców Bacha, Beethovena czy Schuberta. Dorastająca Ewa czuła pustkę w swoim życiu. Pracując w sklepie spożywczym czuła wyrzuty z powodu niezdanej matury i kiepskich wyników w szkole. Przytłaczał ją notoryczny brak pieniędzy, wrzaski matki, trzask zamykanych drzwi sypialni ojca... Chciała wyrwać się z małego, położonego gdzieś na południu Polski miasteczka, odkryć smak życia i poznać prawdziwą i jedyną miłość. To właśnie ta chęć zmienienia dotychczasowej codzienności kierowała nią, kiedy w sylwestrowy wieczór razem z koleżankami wybrała się na miejską dyskotekę. Była pewna, że kusa czarna sukienka oraz szyja skroplona lekko prawdziwymi perfumami od Chanel zapewni jej szczęście i pomoże w odmianie swojej. Jedna noc zmieniła całe jej dotychczasowe życie, pozostawiając ją z rosnącym powoli brzuchem. Brzuchem, w którym zamieszkała mała istotka. Ono.

,,Zawsze oczekujemy od swoich dzieci czegoś innego niż mogą nam dać.Obciążamy je własnymi nadziejami,wikłamy w nasze marzenia,ambicje i rozczarowania. Spróbuj dać temu dziecku wolność."

Na początku Ewa nie cierpiała dojrzewającego w niej dziecka - czuła do niego obrzydzenia, oskarżała o sprowadzenie jeszcze większego nieszczęścia do jej i tak smętnej rzeczywistości. Później jednak coś w jej sercu drgnęło. Zrozumiała, że Ono jest w jakiś sposób żywe, że słyszy dobiegające z zewnątrz dźwięki. Potrzebuje kogoś, kto wytłumaczy mu świat. Dziewczyna zaczyna patrzeć na otaczającą ją z wszystkich stron codzienność oczami dziecka. Stara się objaśnić mu jak najwięcej: przyrodę, zachowanie ludzi, ich wady i zalety. Nie unika smutnych i przygnębiających wniosków, a równocześnie stara się usprawiedliwić ludzkość. W końcu Ono nie może się bać świata. Musi się urodzić. Przewracając kolejne strony obserwujemy ogromną przemianę głównej bohaterki. Z ponurej, nieco zgryźliwej, samotnej i przytłoczonej smutną rzeczywistością nastolatki zmienia się w dojrzalszą, znacznie bardziej świadomą siebie i świata oraz dostrzegającą otaczające ją piękno drobnych przedmiotów młodą kobietę. To Ono jest główną przyczyną tej metamorfozy - skłania dziewczynę do rozmyśleń, chwili zastanowienia i refleksji oraz poszukiwań małych źródeł radości. W pewien sposób zmusza Ewę do pytania o sens istnienia niektórych rzeczy, o szczęśliwe wspomnienia z lat dzieciństwa i o to, jak radzić sobie we współczesnym świecie. Na początku postawa dziewczyny działała na mnie jak płachta na byka. Irytowało mnie jej zniechęcenie, wieczne narzekanie oraz brak empatii. Z upływem kolejnych kartek zaczynałam coraz bardziej ją rozumieć i obdarzyłam ją sympatią. Znacznie chłodniejsze uczucia wzbudziła we mnie postać jej matki, Teresy - kobiety zgorzkniałej, rozczarowanej biedą i swoim życiem, a jednocześnie nie będącej w stanie docenić swoich bliskich i obdarzyć ich jakimkolwiek ciepłym słowem. Była postacią dla której podstawową wartością stały się pieniądze. Nie była świadoma niszczycielskiego wpływu, jaki wywierała na swoją rodzinę. W tle przewija się również postać babci Marii - starszej pani o niezwykle surowym charakterze i sposobie bycia. Wydaje mi się, że to właśnie ona była powodem zachowania swojej córki i wnuczki. Nawet po jej śmierci w domu tkwiło coś niedobrego, a przytłaczający smutek nie opuszczał domostwa Ewy. Dorocie Terakowskiej udało się wykreować bohaterów, którzy przez mnogość swoich problemów i wad są podobni do nas. Popełniają błędy, wstydzą się, żałują, ale za maską obraźliwych słów i twarzy wykrzywionej grymasem wściekłości skrywają też swoje serca i prawdziwe uczucia. Nie wszystkich członków rodziny Ewy polubiłam, ale byłam w stanie zrozumieć ich postawy, co dobrze świadczy o umiejętnościach i wyobraźni autorki.

,,Każdy ma jakieś ideały, do których chciałby sięgać. I zachowania, którymi gardzi. Najbardziej upokarzające, to gardzić samym sobą."

Smaczku lekturze dodaje też przekonujące odmalowanie społeczeństwa i życia codziennego na przełomie XX. i XXI. wieku. Czytelnik może zgłębić się w świat sprzed kilkunastu lat - czas, kiedy telefon powoli stawał się podstawą komunikacji, głównym tematem w mediach były wojny na terenie Iraku i Iranu, a swój renesans przeżywały kolorowe i mamiące mnóstwem błyskających świateł dyskoteki. Cały ten pędzący i coraz szybciej rozwijający się świat śledzimy oczami młodej dziewczyny z niewielkiego, będącego daleko w tyle za wielkimi metropoliami miasteczka. Ewa stara się zrozumieć otaczający ją świat i wytłumaczyć, na czym polega spragnionemu bodźców i uwagi dziecku. Terakowska pokazała nam nie tylko rzeczywistość współczesną Ewie, ale zwróciła naszą uwagę na Polskę za czasów PRL-u, stanowiącą tło wczesnego dzieciństwa głównej bohaterki i życia codziennego Jana, Teresy i babci Marii. Dzięki barwnym opisom i plastycznemu językowi przed naszymi oczami ukazuje się świat otaczający bohaterów - jest on niezwykle realny i niejednokrotnie właśnie swoją prawdziwością zaskakuje. W przyjemny sposób poznajemy realia życia w naszej Ojczyźnie na początku nowego wieku oraz w latach 80. XX. wieku.

,,Nie wszystkie cienie są złe. Uciekać musimy tylko przed cieniem, który światła nie potrzebuje, żywi się sam sobą."

Wszystkich, którzy chcą sięgnąć po lekturę ,,Ono" wyłącznie dla rozrywki muszę przestrzec: To nie jest książka, którą zapomina się tuż po przewróceniu ostatniej strony. Przeciwnie, potrafi jeszcze przez długi czas zajmować nasze myśli i skłonić do refleksji na temat ludzkiej natury. To pozycja czasem przytłaczająca, niekiedy zabawna, a jeszcze innym razem głęboko poruszająca. W interesujący i pomysłowy sposób zmusza Nas do zastanowienia się nad macierzyństwem, ludzkimi wadami, pędem cywilizacji i z wolna zmieniających się wartościach. Nie mogę zapomnieć o zakończeniu: zaskakującym, zapierającym dech w piersi i zmuszającym nasze serce do szybszego bicia. Takie powinny być finały w każdej powieści. Chociaż nie, lepiej nie, bo dla mojego serca mogłoby się to skończyć tragicznie...

Muszę się Wam do czegoś przyznać - po dzieła polskich autorów nie sięgam zbyt często i czasem zupełnie bez powodu żywię do ich prac nieuzasadnione niczym uprzedzenie. Tu jednak się ono nie sprawdziło, bo ,,Ono" to powieść praktycznie doskonała. Zapewniła mi ogromną dawkę emocji i wzruszeń, skłoniła do refleksji i niejednokrotnie dała wiele do myślenia. To książka, którą czyta się szybko, ale w pamięci pozostaje na bardzo długo. Serdecznie polecam wszystkim, a zwłaszcza osobom spragnionym zapadającej w pamięć i głęboko poruszającej lektury. WARTO!

O tym jak szatan odwiedził Moskwę (,,Mistrz i Małgorzata" Michaił Bułhakow)

Są książki, z którymi ciężko się zmierzyć. Są powieści, o których trudno pisać, zwłaszcza recenzje. Zazwyczaj są to klasyki, pozycje, które obrosły już legendą; powszechnie uważane są za dzieła genialne, wartościowe i pozbawione wad. Jedną z takich książek jest również ,,Mistrz i Małgorzata" Michaiła Bułhakowa. Jak wypadło moje spotkanie z tą powieścią? Zapraszam do przedstawionej poniżej opinii.

http://ecsmedia.pl/c/mistrz-i-malgorzata-b-iext7087890.jpg


,,Mistrz i Małgorzata" to pierwsza pozycja z literatury rosyjskiej, z którą miałam przyjemność się zapoznać. Zazwyczaj sięgam po powieści angielskie, amerykańskie lub hiszpańskie, natomiast o prozie rosyjskich gigantów, jak właśnie Bułhakow, Dostojewski czy Tołstoj tylko słyszałam. W końcu uznałam, że nie ma sensu dłużej odkładać spotkania z rosyjskimi pisarzami. Na pierwszy ogień poszedł Michaił Bułhakow i jego najsłynniejsze dzieło, którego analizy podejmowali się już najwięksi eksperci, najlepsi literaci - ,,Mistrz i Małgorzata". Od razu mogę powiedzieć, że spotkanie to zaowocowało tym, że nabrałam ogromnej ochoty na poznanie innych dzieł zza naszej wschodniej granicy i z coraz większą ochotą spoglądam w stronę spoczywającego na moim stosie opasłego tomiszcza, ,,Zbrodni i Kary" Dostojewskiego. Ale za nim o moich wrażeniach, najpierw krótko o całej historii...

,,– To wódka? – słabym głosem zapytała Małgorzata.(...)

– Na litość boską, królowo – zachrypiał – czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus."


Lata 30. XX wieku, Moskwa. Po Patriarszych Prudach przechadza się para mężczyzn: młody poeta Iwan Nikołajewicz Bezdomny oraz literat i przewodniczący organizacji literackiej MASSOLIT Michał Aleksandrowicz Berlioz. Rozmawiają o postaci Jezusa Chrystusa i o tym jak powinno się go przedstawiać w literaturze i wszelkiego rodzaju sztuce. Obaj panowie są zagorzałymi ateistami i stanowczo zaprzeczają podstawom religii chrześcijańskiej. W tym momencie do dyskusji wtrąca się ktoś jeszcze - tajemniczy, wysoki mężczyzna wyglądający na cudzoziemca, choć sprawnie posługujący się rodzimym językiem pisarzy. Utrzymuje on, że Jeszua istnieje i że widział go na własne oczy podczas przesłuchania u Poncjusza Piłata. Potem przepowiada śmierć Michała Aleksandrowicza pod kołami tramwaju. Literaci zgodnie uznają go za mało szkodliwego wariata, ale wszystko się zmienia kiedy Berlioz odchodząc, ślizga się na rozlanym oleju i wpada pod nadjeżdżający tramwaj, dosłownie tracąc głowę. Okazuje się, że to dopiero początek szalonej wizyty diabła i jego kompanii w Moskwie. Wizyty, która wywrze ogromny wpływ nie tylko na Iwana i setki innych mieszkańców, ale też na tytułowych Mistrza i Małgorzatę - nieszczęśliwą parę kochanków, którzy zostali rozdzieleni i nie ma dla nich praktycznie żadnej nadziei...

,,Któż to ci powiedział, że nie ma już na świecie prawdziwej, wiernej, wiecznej miłości? A niechże wyrwą temu kłamcy jego plugawy język!"

Michaił Afanasjewicz Bułhakow był znanym rosyjskim pisarzem i dramaturgiem. Zmarł w 1940 roku w Moskwie, pozostawiając potomnym trzy powieści, z których największą sławą cieszy się jedno z najważniejszych dzieł XX wieku - ,,Mistrz i Małgorzata"; liczne sztuki teatralne oraz opowiadania.

Z każdą kolejną przewracaną stronicą ,,Mistrza i Małgorzaty" przenosiłam się do zupełnie innego świata. Wkraczałam na tereny Moskwy na kilka lat przed wybuchem wojny, miasta potężnego, zapierającego dech w piersi swoim ogromem, a jednocześnie pełnego hipokryzji, kłamstw i niewiary, prowadzących stopniowo do upadku. Michaił Bułhakow w sposób błyskotliwy, niebanalny i nieco humorystyczny w krzywym zwierciadle ukazuje nam postawę typowych mieszkańców tego miasta ponad osiemdziesiąt lat temu. W czasie czytania napotkamy między innymi człowieka zniewolonego władzą pieniądza; kilku zatwardziałych ateistów i krytyków literackich wyśmiewających się z rzekomej naiwności osób wierzących, a nawet kwestionujących wartość książki opisującej losy kluczowych biblijnych postaci czy jednego z pisarzy udającego, że jest kimś innym niż w rzeczywistości i ukrywającego swoją prawdziwą twarz. Za pomocą wszechobecnej ironii, sarkazmu, satyry i groteski wylewających się ze stron powieści autor kreuje przed czytelnikami gorzką, bolesną, a zarazem prawdziwą wizję postaw ludzkich i związanych z nimi problemów. Nie dziwię się jednak władzom rosyjskim, które przez długi czas zakazywały wydawania i czytania tej książki - jest ona też swego rodzaju satyrą na ówczesne władze i system komunistyczny, w prześmiewczy sposób krytykuje rządzących i ich metody (nagłe zniknięcia, donosy itp.). Powieść ma wydźwięk kontrowersyjny także ze względu na przedstawione w niej treści religijne, w znaczący sposób odbiegające od tych znanych powszechnie z Pisma Świętego. Niektórzy krytycy nie bali się nawet określać dzieła życia Bułhakowa mianem powieści bluźnierczej i kwestionującej powszechnie cenione wartości. W związku ze swą kontrowersyjną i krytykującą ZSRR wymową w Polsce ,,Mistrza i Małgorzatę" po raz pierwszy wydano w 1969 roku w przekładzie Witolda Dąbrowskiego i Ireny Lewandowskiej. Właśnie w tym tłumaczeniu jest przeczytany przeze mnie egzemplarz.

,,Tak, człowiek jest śmiertelny, ale to jeszcze pół biedy. Najgorsze, że to, iż jest śmiertelny, okazuje się niespodziewanie, w tym właśnie sęk!"

Bułhakow jest dla mnie mistrzem i geniuszem w tworzeniu żywych, plastycznych, pełnokrwistych i realnych sylwetek bohaterów. Każdy z nich ma swoje słabe i mocne strony, wady i zalety, żaden z nich nie różni się zbytnio od osób, które mijamy codziennie przechodząc ulicami, a jednocześnie wciąż potrafią nas zaskoczyć. Niektóre ich postawy i zachowania zostały przez autora nieco przerysowane, ale idealnie współgrają z satyrycznym i groteskowym charakterem całej powieści. Dzięki zabiegom pisarza dostrzegamy także, jak duży wpływ na innych może mieć z pozoru błahe i nieistotne wydarzenie. Moimi ulubionymi postaciami jest diabeł Woland i jego świta: wiecznie żarłoczny, ogromny kot Behemot niejednokrotnie rozśmieszający mnie do łez; chytry, drobny i przebiegły jak lis Koriowow; niepokorna rudowłosa wiedźma Hella oraz burkliwy wyborny morderca Azazel. Nieraz śmiałam się głośno, widząc poczynania szalonego kota i jego przyjaciela Koriowowa czy śledząc ich kłótnie. Jeśli chodzi o tytułowych Mistrza i Małgorzatę to niewiele ustępują diabelskiej świcie i również stanowią interesujący duet postaci. Mistrz jest uosobieniem twórcy stłamszonego i zmiażdżonego przez bezwzględną krytykę chciwych recenzentów. Długie miesiące spędzał nad pisaniem kolejnych stron swojego dzieła, które później potraktowano jak śmieć, wyłącznie z powodu jego tematyki. W skutek tego przeżycia stopniowo traci zmysły, mimo wierności i miłości swojej kochanki - Małgorzaty. Sama główna bohaterka to kobieta trzydziestoletnia, mająca męża, do którego nic już nie czuje, poza szacunkiem. Od tragicznego rozstania z Mistrzem nie może ponownie znaleźć szczęścia, a życie staje się dla niej pasmem cierpień i niepowodzeń.

,,Zrozumcie, że język może ukryć prawdę, ale oczy - nigdy! Ktoś wam zadaje niespodziewane pytanie, nie zdradzacie się nawet drgnieniem, błyskawicznie bierzecie się w garść i wiecie, co należy powiedzieć, żeby ukryć prawdę, i wygłaszacie to niezmiernie przekonywająco, i nie drgnie na waszej twarzy żaden muskuł, ale - niestety - spłoszona pytaniem prawda na okamgnienie skacze z dna duszy w oczy i już wszystko stracone."

Kolejną zaletą ,,Mistrza i Małgorzaty" jest jej wielopłaszczyznowa fabuła, ukazująca czytelnikowi wiele różnorodnych i interesujących wątków. Szczególną uwagę zwraca swoisty misz-masz gatunków zastosowany przez autora. W książce występują elementy powieści kryminalnej, satyry, powieści przygodowej, baśni, romansu oraz przypowieści biblijnej. Tocząca się na dwóch płaszczyznach czasu i miejsca akcja niejednokrotnie zaskakuje i wprawia w zdumienie nawet doświadczonego i zaznajomionego z różnymi sztuczkami czytelnika. Śledzimy zarówno  wątek dziejący się we współczesnej autorowi Moskwie i poczynania Wolanda i jego towarzyszy, jak i losy Poncjusza Piłata i skazanego na śmierć Jeszui Ha-Nocri w zgrabny i nietuzinkowy sposób ukazujący dylematy ludzkie, czyli nasz chleb powszedni. Ile razy mamy problem ze stwierdzeniem czyjejś niewinności lub winy? I tak naprawdę nigdy nie dowiemy się, co jest prawdą, a co jedynie ułudą...

,,Kryje się coś niedobrego w mężczyznach, którzy unikają wina, gier, towarzystwa pięknych kobiet i ucztowania. Tacy ludzie albo są ciężko chorzy, albo w głębi duszy nienawidzą otoczenia."

Powieść okraszona jest specyficznym językiem. Styl pisania Bułhakowa nie jest bardzo skomplikowany, ale partie opisowe są rozbudowane, co dla wielu czytelników może stanowić problem. Dla mnie najbardziej mistrzowskie pozostają pełne humoru i ironii inteligentne dialogi, opisy emocji targających bohaterami i przede wszystkim dziejących się za sprawą tajemniczych gości z innego świata absurdalnych i z pozoru niemożliwych wydarzeń. Uważam, że dla osób zaczynających przygodę z klasyką język autora może być jedną z zalet powieści, bo w porównaniu z osławionym (chociaż wciąż przeze mnie niepoznanym) Proustem książkę czyta się szybko, sprawnie i bez większych trudności, mimo, że nie brak w niej różnych metafor i zabiegów stylistycznych.

,,Bądź tak uprzejmy i spróbuj przemyśleć następujący problem - na co by się zdało twoje dobro, gdyby nie istniało zło, i jak by wyglądała ziemia, gdyby z niej zniknęły cienie? Przecież cienie rzucają przedmioty i ludzie. Oto cień mojej szpady. Ale są również cienie drzew i cienie istot żywych. A może chcesz złupić całą kulę ziemską, usuwając z jej powierzchni wszystkie drzewa i wszystko, co żyje, ponieważ masz taką fantazję, żeby się napawać niezmąconą światłością? Jesteś głupi."

Kochany czytelniku, jeżeli czujesz się na siłach, by wkroczyć do przedwojennej Moskwy i podążać śladami nieprzewidywalnego Wolanda i jego równie niepokornej świty nie pozostaje mi nic innego niż zachęcenie cię do zabrania się za ,,Mistrza i Małgorzatę". To powieść wybitna, nie bez powodu określana mianem arcydzieła. Można ją interpretować na tysiąc różnych sposobów, doszukiwać się tysiąca symboli, nawiązań i dygresji, a nade wszystko czerpać ogromną przyjemność i satysfakcję z lektury. Szczerze polecam absolutnie wszystkim, ale pragnę przestrzec osoby wierzące: przedstawiony w ,,Mistrzu i Małgorzacie" wątek religijny znacząco odbiega od znanej nam z Pisma Świętego wersji i może obrazić wasze uczucia religijne (mimo to moich nie obraziło, a jestem osobą wierzącą).










Wkrocz w ten świat za otwartymi drzwiami...(,,Nigdziebądź" Neil Gaiman)

Jednym z bardzo przeze mnie lubianych gatunków literackich jest fantastyka. Chętnie sięgam po pozycje, które mogą mnie przenieść w niesamowite światy pełne cudów, niezwykłych stworzeń; w miejsca, w których czeka mnie wiele przygód i zabawy. Moim ukochanym pisarzem fantastycznym od kilku lat jest John Ronald Reuel Tolkien, autor niezapomnianego i epickiego ,,Władcy Pierścieni" oraz baśniowego i emanującego ciepłem ,,Hobbita". Później spotkałam się z Ursulą K. Le Guin i jej ,,Czarnoksiężnikiem z archipelagu" oraz ,,Grą o tron" Martina. Niedawno natomiast miałam przyjemność poznać jedną z powieści znanego pisarza Neila Gaimana. Przedstawiam wam ,,Nigdziebądź":


Życie płata nam różne figle, mówimy często. Tak samo mógłby powiedzieć także Richard Mayhew. Wcześniej pracował w dużej korporacji, mieszkał w Londynie i posiadał piękną i inteligentną narzeczoną - Jessicę. Jednym słowem: prawie że sielanka. Pewnego dnia jednak wszystko sprzysięgło się przeciwko niemu: na ulicy znajduje zakrwawioną i ranną dziewczynę o dziwacznym imieniu - Drzwi, Jessica zrywa z nim zaręczyny, a na domiar złego odtąd na każdym kroku czyhają na niego dwaj żądni krwi i bardzo niebezpieczni mężczyźni - panowie Croup i Vandemar. Jednocześnie nasz bohater dowiaduje się o istnieniu tajemniczego miasta, Pod Londynu, znajdującego się w podziemiach i kanałach Londynu Nad. Właśnie tam trafi dwójka naszych bohaterów, ścigana przez dwóch morderców i wspierana przez tajemniczą Łowczynię oraz przebiegłego Markiza de Carabas. Czy Richardowi uda się powrócić do Londynu Nad i odzyskać swoje dawne życie? Czy Drzwi pozna w końcu sekret swojego rodu i przyczynę ich tragicznej śmierci? Ja będę już milczała...

,,- Croup i Vandemar - rzekł gładko. - Stara firma. Przeszkód usuwanie, kłopotów niwelowanie, zbędnych członków odcinanie i usługi dentystyczne."

Neil Gaiman to bestsellerowy pisarz, który od dawna zdobywa uznanie czytelników na całym świecie. Znany jest głównie z doskonałych powieści fantastycznych takich jak skierowani głównie do dorosłych ,,Amerykańscy bogowie", ,,Chłopaki Anansiego", ,,Ocean na końcu drogi" oraz właśnie ,,Nigdziebądź". Oprócz tego jest też autorem powieści dla dzieci i młodzieży: ,,Koraliny" i ,,Gwiezdnego pyłu"; komiksów fantasy oraz różnych opowiadań. Wiele z jego utworów zostało zekranizowanych.

,,Ludzie myślą, że ból zależy od siły kopniaka. Ale sekret nie w tym, jak mocno kopniesz, lecz gdzie."

Moje pierwsze spotkanie z prozą pana Gaimana okazało się nadzwyczaj udane. Autor sprawnie tworzy i kształtuje na naszych oczach zaskakującą intrygę. Intrygę, której rozwiązanie może skutecznie spędzić nam sen z powiek i sprawić, że będziemy bezustannie się zastanawiać nad tym, kto tak naprawdę jest sprzymierzeńcem dwójki naszych głównych bohaterów, a kto przeciwnie, chce przeszkodzić im w dowiedzeniu się prawdy. Odpowiedź na to pytanie poznamy dopiero pod koniec książki, a sam finał powieści jest naprawdę nieprzewidywalny i co tu dużo mówić, potrafi wbić czytelnika w fotel. Co prawda autorowi nie udało się uniknąć kilku schematów wykorzystanych już w różnych historiach, takich jak nakreślenie sylwetki niezwykle silnej, sprawnej i odważnej kobiety, która będzie ochraniała Richarda i Drzwi, ale poza tym lektura ,,Nigdziebądź" może dać czytelnikowi dużo radości i co jakiś czas go zaskakiwać. 

,,Każdą chwilę należy przeżywać. Czekanie to grzech przeciw czasom, które dopiero nadejdą, jak również przeciw obecnym, zlekceważonym chwilom."

Żadnych zarzutów nie mogę za to mieć, jeśli chodzi o świat przedstawiony w powieści. Londyn Pod jest bowiem miastem niezwykłym, fascynującym i bardzo tajemniczym. To właśnie tam mrok walczy ze światłem, a zło z dobrem. Nie jest to miejsce cudowne, czy utopijne - przeciwnie, na kartach książki wielokrotnie będziemy świadkami szerzącego się tam bezprawia i okrutnych zbrodni. Z drugiej strony sama idea pod miast, znajdujących się w podziemiach i kanałach miast powszechnie znanych jak Londyn czy Paryż bardzo mnie ujęła i przekonała do zainteresowania się tą lekturą. Wydaje mi się, że Londyn Pod jest spojrzeniem w krzywym zwierciadle na prawdziwy Londyn, pewne wskazanie na jego wady i  mające tam miejsce od kilkuset lat niesprawiedliwości. A czytelników spragnionych fantastycznych stworzeń zapewniam: W ,,Nigdziebądź" znalazło się miejsce także dla nich, dlatego w czasie lektury napotkamy naprawdę niebezpieczną, ogromną bestię.

,,Czy dostałaś kiedyś wszystko, czego pragnęłaś? I wtedy zrozumiałaś, że nie o to ci chodziło?"

Bohaterowie to kolejny mocny punkt tej powieści. Tym co najbardziej mnie w nich ujęło jest ich normalność. Są bardzo prawdziwi w swoich zachowaniach, a autorowi udało się uniknąć stworzenia postaci mdłych i zbytnio wyidealizowanych. Nasz główny bohater, Richard jest zwykłym człowiekiem, młodym mężczyzną, który wcale nie oszałamia swoją urodą, nie zaskakuje romantycznością i wcale nie jest doskonałym i potężnym wojownikiem. Przeciwnie, miewa swoje słabsze chwile, czasem zdarzy mu się stchórzyć, często się boi. Wszystko to jest jednak zrozumiałe, biorąc pod uwagę sytuację, w której się znalazł. W końcu utknięcie w niebezpiecznym świecie i bycie ściganym przez dwoje paskudnych facetów to nie przelewki. Richard wzbudził we mnie sympatię i mimo wszystko w kluczowych momentach potrafił wykazać się odwagą i przytomnością umysłu. Drzwi też nie jest zwyczajną pięknością, seksowną kobietą, za którą ugania się kilku mężczyzn. Jest młodziutka, drobnej budowy i raczej niepozorna, jednakże wiele razy potrafi zaskoczyć swoją siłą charakteru i stanowczością. Bohaterowie drugoplanowi są również sprawnie wykreowani i nie ustępują pod względem barwności duetowi głównych protagonistów. A jeśli chodzi o pana Croupa i Vandemara to naprawdę przerażająca, a jednocześnie zabawna dwójka, których dialogi z jednej strony mogą przyprawić czytelnika o pewien niesmak, a z drugiej sprowokować do wybuchnięcia śmiechem. Widać, że Neil Gaiman ma doświadczenie w pisaniu powieści i potrafi stworzyć interesujące i wiarygodne sylwetki postaci.

,,Nie boję się upadku - przekonywał sam siebie. - Tak naprawdę boję się chwili, gdy przestanę upadać i zacznę być martwy."

Autor ma dosyć lekkie pióro, co oznacza, że książkę czyta się bardzo sprawnie i dosyć szybko. Język jest stosunkowo prosty, ale nie znaczy to, że banalny. W czasie przewracania kolejnych stron natrafimy na zgrabne metafory i porównania oraz szereg innych ciekawych zabiegów językowych. Nie zabraknie też humoru, zarówno tego budowanego za pomocą zabawnych i komicznych sytuacji, jak i tego słownego. Opisy są obrazowe i łatwo oddziałują na wyobraźnię, co dodatkowo ułatwia lekturę i czyni ją jeszcze przyjemniejszą. Dialogi wypadają naturalnie, czasem są zabawne, innym razem poważne, ale nie rażą sztucznością. Zwłaszcza te w wykonaniu duetu Croup&Vandemar wypadają naprawdę rewelacyjnie. Z drugiej strony czasem brakowało mi dłuższych partii opisowych, większego zgłębienia się w myśli i uczucia bohaterów, ale zdaję sobie sprawę, że dla większości osób nie będzie to wada, a przeciwnie zaleta.

,,(...) wydarzenia to tchórze. Nie lubią występować pojedynczo, lecz zbierają się w stada i atakują wszystkie naraz."

,,Nigdziebądź" to nie tylko moje pierwsze spotkanie z twórczością Gaimana, ale co warto uzasadnić pierwsza jego powieść. Jego debiut wypadł naprawdę świetnie, dlatego nie waham się przed sięgnięciem po kolejne jego dzieła. Bez wątpienia jest to pisarz utalentowany, z bardzo bogatą wyobraźnią i naprawdę solidnym warsztatem. Nawet tych kilka wymienionych przeze mnie wad nie przekreśla tej powieści, bo są one naprawdę mało znaczące. Jeśli jeszcze nie sięgnęliście po książki tego pana, to naprawdę je wam polecam. ,,Nigdziebądź" to doskonałe źródło nieskrępowanej rozrywki i balsam dla naszej wyobraźni.

Największym zwycięstwem - przeżyć...(,,Dziewczyny z powstania" Anna Herbich)

Pierwszy sierpień to dla nas, Polaków dzień szczególny. Każdego roku zatrzymujemy się na minutę i w ciszy, w milczeniu wspominamy tych, którzy tego dnia w 1944 roku chwycili za broń i ruszyli do walki o wolną Warszawę, o dobro przyszłych pokoleń i o wolną Polskę, w której dzisiaj możemy żyć. A na 71. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego warto by stworzyć wpis poświęcony książce, która o tym temacie traktuje. A są to ,,Dziewczyny z powstania" Anny Herbich.


,,Dziewczyny z powstania" to kolejna pozycja wydana w ramach serii wydawniczej "Prawdziwe historie" wydawnictwa Znak. Podobnie jak ,,Dziewczyny wojenne" skupia się na kobietach, dziewczynach, a czasem wręcz małych dziewczynkach, które znalazły w sobie dość siły i odwagi, by rzucić się do walki. Mimo ran, głodu, nieustającego pragnienia, problemów z utrzymaniem i zachowaniem higieny nie poddały się, lecz wciąż trwały u boku mężczyzn. Niestety, jak słusznie i gorzko zauważa autorka "(...)w historii pisanej przez mężczyzn i dla mężczyzn nie poświęcono ich przeżyciom tyle miejsca, na ile zasługiwały(...)". Dla mnie jako zapełnienia owej luki ,,Dziewczyny z powstania" sprawdzają się fenomenalnie.
Anna Herbich to młoda, urodzona w 1986 roku dziennikarka publikująca w tygodniku ,,Do rzeczy" i jednocześnie rodowita mieszkanka Warszawy. Jej babcia przeżyła powstanie, a jej wspomnienia stały się podstawą do stworzenia jednej z opisanych historii. Historii prawdziwych, bez patosu, bez wygładzania prawdy. I tak śledzimy relacje i wspomnienia jedenastu kobiet i dziewcząt: Sławki*, sanitariuszki z Ochoty; Haliny, która przeżyła powstanie heroicznie walcząc o życie swoje i świeżo narodzonego dziecka; Reny*, której życie uratował Niemiec; Zosi, która tuż po upadku powstania została aresztowana i poddana okrutnym przesłuchaniom; Blizny*, która na odsiecz walczącej Warszawie przybyła aż z Kresów; Anny, młodej dziewczyny pochodzącej ze szlacheckiej rodziny i walczącej w AK; Marzenki*, która najpierw w wyniku wojennej zawieruchy straciła rodziców, a później mimo swojego pochodzenia trafiła do konspiracji; Jadwigi, która w momencie wybuchu Powstania Warszawskiego miała zaledwie osiem lat i razem z matką cudem udało im się przeżyć jedną z publicznych egzekucji i piekło Woli; Teresy, która jako sanitariuszka przeżyła przejście przez kanały; Dory*, która na chłopaka, z którym miała pójść do kina czekała aż do okupacji i pracy w konspiracji; Ireny, która w czasie powstania musiała walczyć o przeżycie z maleńkim dzieckiem na rękach. Każda z nich różni się charakterem, pochodzeniem, a nawet wiekiem, ale łączy je jedno, najważniejsze kryterium - przeżyły, podczas gdy tysiące osób zginęło. Z każdą przewracaną stroną coraz bardziej zdawałam sobie sprawę, z tego jak pełne cierpienia i bólu było powstanie, jak ciężkie panowały wtedy warunki, jak trudno było wtedy być wiernym swoim ideałom. Mimo to bohaterki historii szły do walki: w sukienkach, z zaplecionym ciasno warkoczem, z uśmiechem na twarzy i czerwono-białą opaską na ramionach. Te kobiety znalazły w sobie odwagę do walki z okupantem, do ogromnego poświęcenia, często połączonego także z utratą życia. Pomagały jak mogły jako sanitariuszki, łączniczki, dostarczycielki żywności i pitnej wody, a nawet kucharki. W powstaniu każdego dnia traciły kogoś ważnego - rodziców, braci, siostry czy narzeczonych. Były świadkami najokropniejszych zbrodni, lejącej się strumieniami posoki, ale mimo to dalej trwały, dalej walczyły. Po co? Może dla przyszłego pokolenia, dla życia w wolnej Polsce, dla szczęścia i swobody, za którą tak tęskniły...

,,Najlepsi nasi ludzie, najlepsi Polacy zginęli w Powstaniu Warszawskim. Po wojnie ich zabrakło, a ich miejsce zajęły szumowiny, karierowicze. To już nie jest to samo państwo i to już nie jest ten sam naród. Stary, wspaniały świat, w którym zostałam wychowana i którego byłam i chyba do dzisiaj jestem częścią, został unicestwiony. Wiele jeszcze czasu upłynie, nim to wszystko odrobimy."

W ,,Dziewczynach z powstania" wyraźnie odczuwa się wpływ, jaki wywarły rozmówczynie pani Herbich na całokształt lektury. Autorka ,,Dziewczyn z powstania" dała swoim rozmówczyniom wolną rękę, w skutek czego każde zdanie brzmi prawdziwie i na żadnej stronie nie napotkamy ani odrobiny fałszu. Każdej z nich udało się zawrzeć w swej powieści coś innego, pokazać choć po trosze swój charakter, pochodzenie. Dzięki temu każdą relację czytało się z wypiekami na twarzy, bez żadnych przestojów i trudności - ja osobiście szybko utożsamiałam się z bohaterkami i przedstawianymi przez nie wydarzeniami, a samą książkę przeczytałam uważnie, ale jednocześnie dosyć szybko. Język jest przystępny dla każdego, nieskomplikowany, ale spełnia swoje zadanie - wzbudza w czytelniku emocje i doskonale obrazuje powstańcze sceny i wydarzenia. Bywa brutalnie, wstrząsająco, ale w końcu Powstanie Warszawskie to sześćdziesiąt trzy dni walk, głodu i nadziei. Nadziei na lepszy los, nadziei na zwycięstwo, nadziei o wolność. 

,,Gdy Niemiec przesłuchuje, to człowiek myśli - wróg. Ale gdy przesłuchuje rodak, mówiący po polsku - to nie da się opisać tego, jak to bardzo boli."

Czytanie ,,Dziewczyn z powstania" było dla mnie niezwykłym przeżyciem. Nie była to lektura łatwa, głównie z powodu podejmowanego przez nią tematu. Ale czy nie powinniśmy, jako Polacy sięgać nie tylko po pozycje kończące się szczęśliwie i sztampowo, ale też po te, które opisują naszą przeszłość, jedne z najtrudniejszych dni w historii naszej Ojczyzny? Pozostawię to pytanie bez odpowiedzi... A Wam, drodzy czytelnicy powiem tylko tyle: pamiętajcie o powstańcach, którzy siedemdziesiąt jeden lat temu o godzinie 17:00 wyszli przed swoje domy, by walczyć o nas i naszą przyszłość. Pamiętajcie o nich i zatrzymajcie się chociaż na chwilę, a jeśli znajdziecie czas sięgnijcie także po ,,Dziewczyny z powstania".

Ad.1 Wszystkie wyrazy oznaczone gwiazdką są konspiracyjnymi pseudonimami bohaterek utworu.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka