O dziele życia Tolkiena, czyli o "Władcy Pierścieni" słów kilka lub więcej

O "Władcy Pierścieni" słyszał chyba każdy. Jeśli nie o książkach, to o głośnych, i co tu dużo mówić znakomitych, ekranizacjach. Na pewno nie napiszę dziś nic odkrywczego czy choćby interesującego, ale są książki, o których trzeba coś napisać - inaczej dręczy nas dziwna pustka. Właśnie dlatego powstał ten post.


  

Moja przygoda z "Władcą Pierścieni" zaczęła się raczej mało obiecująco. Mój tata był fanem zarówno ekranizacji, jak i książki, ale moja mama, która fantastyki bardzo nie lubi, zawsze mnie przed filmem chroniła i mówiła, że jest straszny. Pewnego wieczoru jadłam kolację i akurat leciała "Drużyna Pierścienia" - sielski początek w Shire. Spodobało mi się to, co zobaczyłam i zaczęłam szukać w osiedlowej bibliotece prozy Tolkiena. I udało mi się. Przeczytałam, obejrzałam filmy i jestem w stanie powiedzieć tylko tyle, że kocham. Kocham "Władcę Pierścieni" całym swoim sercem.

Ktoś mógłby się zapytać, co jest w "Władcy Pierścieni" takiego wyjątkowego. Co sprawia, że pomimo tylu lat od wydania nadal zachwyca, i to ludzi w każdym wieku. Odpowiedź nie byłaby prosta. Tolkien stworzył książkę ( bo napisał ją jako jedną książkę, tylko wydawca podzielił WP na trzy tomy ), która zachwyca. Niesamowicie dokładnie i barwnie wykreowanym światem, pięknym językiem, akcją, różnorodnymi bohaterami, wartościami i nawiązaniami do różnych mitologii i epicką walką dobra ze złem. Znalazłam tam to wszystko, czego oczekiwałam, a czego się nawet nie spodziewałam. "Władca Pierścieni" jest dla mnie taką pozycją jak "Harry Potter" - także często go sobie powtarzam, także miał duży wpływ na mój czytelniczy gust, także ma dla mnie ogromne znaczenie.


A wszystko zaczyna się od przyjęcia urodzinowego, najzwyklejszego w świecie. No dobrze, Bilbo Baggins kończy sto jedenaście lat, co jest wiekiem dosyć imponującym nawet dla hobbita, ale wszystko wydaje się być zupełnie zwyczajnie. Bilbo udaje się w podróż powierzając swojemu krewniakowi Frodowi Bagginsowi tajemniczy pierścień.  Po latach stary czarodziej Gandalf odkrywa kto tak naprawdę stworzył pierścień. A jest to Sauron, Władca Ciemności, który ponownie odzyskuje dawną moc i zwołuje poszukiwania Jedynego Pierścienia. Jedynym wyjściem wydaje się ucieczka, więc hobbici udają się do Rivendell, gdzie zwołana zostaje rada. Okazuje się, że pierścień należy zniszczyć. Nie można tego jednak zrobić ot tak, bo jedynym miejscem, gdzie Pierścień zostanie naprawdę unicestwiony jest Orodruina, gdzie niegdyś go wykuto. Dziewięciu wybranych rusza w podróż do Mordoru, by ułatwić  zadanie Powiernikowi Pierścienia. Po drodze spotykają wielu przeciwników, ale też sojuszników. A decydująca bitwa zbliża się...

 "Dla elfich władców pod niebem jasnym Trzy są Pierścienie,
Dla krasnoludzkich podziemnych królów Pierścieni Siedem,
Dziewięć dla ludzi - tych ostatecznym śmierć przeznaczeniem,
Dla Władcy Mroku na czarnym tronie jest Pierścień Jedan
W Krainie Mordor, gdzie wiecznej nocy zaległy cienie.
Pierścień Jedyny, by władać wszystkimi, czarem je opętać,
Pierścień Jedyny, by wszystkie zgromadzić i w ciemnościach spętać
W Krainie Mordor, gdzie wiecznej nocy zaległy cienie'"

Świat stworzony przez J.R.R Tolkiena jest niesamowity. Zaskakuje oryginalnością, realnością, ale też fantazją czy mrokiem. Jest pełen sprzeczności, a jednocześnie każdy jego element do siebie pasuje i tworzy niezwykłą całość. Śródziemie jest hołdem w stronę wielu kultur, ale jednocześnie jest zupełnie osobnym światem, pełnym baśniowości, ale też bardzo prawdziwym. Ludzie, elfowie, krasnoludy żyją i giną. Ich życie, tak jak i nasze, dobiega pewnego dnia końca. Dobro nie zawsze wygrywa, a zło może kryć się wszędzie. Mitologia Śródziemia jest tak zaawansowana i bogata, że nie ma sensu jej tutaj opisywać: wszystkie języki, legendy i istoty tam występujące zostały wymyślone przez autora i są szerzej opisane w "Silmarilionie"   

Bohaterowie są tolkienowscy. Po prostu. Nie wiem, jak to dokładnie wyrazić, ale właśnie takie są: charakterystyczne dla Tolkiena, barwne i swojskie. Lubię wielu z bohaterów, ale do tych najulubieńszych należą z pewnością:

Merry i Pippin 
     

Młodzi hobbici prosto z Shire. Rozrywkowi, zabawni i troszkę nierozsądni, ale w głębi ich serc kryje się odwaga i waleczność. Typowi rozrabiacy, którym prawie zawsze dopisuje dobry humor. W czasie czytania zapewniali dużą dozę śmiechu i dobrego humoru.

Faramir


Uwielbiam go za odwagę, inteligencję, powagę i waleczność. Za to, że jest tak inny od swojego brata - taki rozważny, rozsądny. Za to, że potrafił tak pięknie kochać i tak dzielnie walczyć za ojczyznę. To jedna z postaci w WP, którą ubóstwiamy razem z moją przyjaciółką :)

Legolas

   

Legolas... Dlaczego go tak lubię? Za to, że był elfem. Za to, że był taki stary, a jednocześnie młody. Za jego mądrość i subtelność.

Aragorn

  
Był taki królewski, dostojny, mądry. Nie widać było po nim wieku i lat tułaczki.  Nie umiem tego inaczej opisać.

Język był piękny. Troszkę stary, minimalnie nawet zapyziały... Ale w tym tkwi czar WP. W długich, barwnych opisach; bogatych dialogach i dostojnych, pięknych słowach. Książki nie czyta się bardzo szybko, ale nie o to chodzi. Chodzi o to by zapadała w pamięć, by pozostawiała po sobie ślad na długo. By czegoś nauczyła. I "Władca Pierścieni" dał mi to wszystko: nauczył, że zawsze warto walczyć i mieć nadzieję. Pozostał na wieki w mej pamięci i ślad po nim jest dalej widoczny. Jeśli jeszcze nie znacie tej historii to zachęcam do jej poznania, do zaznajomienia się ze światem Tolkiena. Warto!
      

2 komentarze :

  1. " bogatych dialogach i dostojnych, pięknych dialogach" - tak się zastanawiałam, czy to celowy zabieg, ale mam wrażenie, że chyba nie. Mi też się to bardzo często zdarza, a wydaje mi się, że lepiej zwrócić na to uwagę, żebyś mogła to sobie poprawić :)
    A cała recenzja bardzo mi się podoba, czuć, że ta książka jest dla Ciebie ważna. Cóż, mam uraz do Tolkiena, odkąd przeczytałam "Hobbita", ale mimo to chciałabym przeczytać WP, bo podobno są dużo lepsi :)
    Pozdrawiam ciepło! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku, faktycznie. Dziękuję bardzo, że zwróciłaś na ten błąd uwagę, bo mi widocznie gdzieś umknął :)
      Z "Władcą Pierścieni" zdecydowanie warto się zapoznać i moim skromnym zdaniem jest lepszy od "Hobbita", także zachęcam jeszcze raz.
      Również pozdrawiam ciepło :)

      Usuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka