24. "19 razy Katherine" John Green

Tytuł: "19 razy Katherine"
Tytuł oryginału: "An abundance of Katherines"
Autor: John Green
Ilość stron: 304
Wydawnictwo: Bukowy Las

Patrzę na tę okładkę... Widzę zieloną twarz, zielone dziewczęce sylwetki.  Niby nic specjalnego... Ale potem w oczy rzuca mi się ogromny napis JOHN GREEN. I biorę tę książkę troskliwie do ręki, przytulam do piersi i idę do kasy. Mam nadzieję, że zrobiłam dobrze. Że się nie rozczaruję. Że Green mnie nie zawiedzie.

I nie zawiódł. Choć nie poruszył tak jak w "Gwiazd naszych wina" to wzbudził we mnie jakieś emocje: śmiech, złość, rozczulenie. Ale chyba za bardzo się rozpędziłam. Opowiem wam wszystko po kolei...


Colin Singleton nie jest zwykłym nastolatkiem. O nie, jest tak zwanym cudownym dzieckiem aspirującym do miana geniusza. Jest też notorycznym porzuconym - właśnie rzuciła go dziewczyna o imieniu Katherine. Gwoli ścisłości, już dziewiętnasta Katherine z rzędu. Na złamane serce Colina pomóc może tylko zapomnienie i długa podróż bez celu, dlatego wraz z Hassanem, swoim najlepszym i jedynym, wyznającym Islam i wiarę w Sędzię Judy przyjacielem udaje się w drogę. Po drodze spotkają wiele niesamowitych przygód: martwego austriacko-węgierskiego księcia, ogromną i krwiożerczą dziką świnię, a Colin rozpocznie pracę nad Teorematem o Zasadzie Przewidywalności Katherine. Czy uda mu się znaleźć rozwiązanie pozwalające przewidzieć przyszłość każdego ze związków? Czy znajdzie miłość w kolejnej Katherine? Czy jego ból zostanie ukojony?

"Książki to notoryczni Porzucani: gdy je odkładasz mogą na ciebie czekać wiecznie, a gdy poświęcisz im swoją uwagę, zawsze odwzajemniają twoją miłość"

Główny bohater jest dziwny. Momentami przerysowany. Czasem irytujący. Mimo tego, że bardzo często mnie denerwował, to jednak dodawał klimatu całej historii. Raczej nie doszłabym z Colinem do porozumienia z tą jego manią do matematyki ( choć z drugiej strony imię się zgadza ;) ), ale do tej powieści pasował jak eliksir do kociołka. Zdecydowanie bardziej polubiłam Hassana z jego oryginalnym, czasem lekko prostackim poczuciem humoru i miłością do Sędzi Judy - nadrabiał towarzyskością i sympatią za Colina. Lindsey... Ach ta moja Lindsey... To była taka dziewczyna, którą się po prostu lubi. W całej swej prostocie, zwyczajności wzbudzała ciepłe uczucia. Szerzyła radość w swej rodzinnej wiosce i wzbudzała uśmiechy na twarzy innych. Nie była doskonała, ale jej wady dodawały uroku i budziły we mnie ciekawość. Green po raz kolejny udowodnił mi, że w kreowaniu wyrazistych młodych charakterów jest mistrzem. Nie przedkładam bohaterów "19 razy Katherine" nad Hazel i Augustusem, ale i tak ich cenię. I lubię.

Język podobnie jak w GNW jest prosty i lekki. W końcu Green pisze głównie dla młodzieży ( chociaż nie tylko ), a ona lubi błyskotliwe, zabawne dialogi i dosyć krótkie opisy. Jednak styl Johna naprawdę mi się podoba: idealnie pasuje do tej książki, rozluźnia, bawi i ułatwia czytanie. Ostrzegam tylko nie cierpiących przekleństw - w "19 razy Katherine" jest ich sporo i to jest dla mnie jedna z paru wad tej pozycji.

Kolejną jest duża liczba matematyki, zbyt duża jak dla mnie. Nie przepadam za królową nauk, i mimo, że nie jestem matematyczną ignorantką to spora liczba wykresów i wzorów mocno mnie przytłaczała, pomimo wyjaśnień w przypisach. Na szczęście z przypisów dowiedziałam się czegoś więcej niż tylko matematycznych sekretów. Odkryłam w nich kilka naprawdę zajmujących ciekawostek i informacji. Może i nie są specjalnie przydatne, ale jednak ich znajomość daje dużą satysfakcję. 

Polskie wydanie jest naprawdę ładne. Okładka może i jest niepozorna, ale staranna i klimatyczna. Przekład jest naturalny i ułatwia śledzenie losów Colina i spółki. Czcionka umożliwia płynięcie po słowach i nie męczy oczu. Bukowy Las spisał się naprawdę solidnie.

"Ale temu uśmiechowi nie można było się oprzeć. Ten uśmiech mógłby wygrywać wojny i leczyć raka"

              "19 razy Katherine" jest trochę dziwna, ekscentryczna, a nawet absurdalna. Cały opis fabuły brzmi dosyć groteskowo, i co tu dużo mówić oryginalnie. W czasie czytania towarzyszyła mi nutka przewidywalności, rozbawienia, zdziwienia. I ciepło, które z tej powieści wprost bije. Jest jak mgiełka, która nas otacza i wzbudza w nas sympatyczne uczucia. Bo "19 razy Katherine" jest dużo lżejsze i zabawniejsze od "Gwiazd naszych wina".  Nie ma tam śmierci, chorób czy raka. I mimo, że GNW oceniam trochę wyżej, to ta książka też mi się spodobała. Rozbawiła. Ukoiła. Zachęciła do poszukiwania własnego ja.  I mimo irytacji zachowaniem Colina, wulgaryzmami i Teorematem bardzo mi się spodobała.


MOJA OCENA:
8,5/10
  

8 komentarzy :

  1. Jestem zakochana w tej książce, podobnie jak w każdej, która wyszła spod pióra pana Greena :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może zakochana w moim przypadku to zbyt duże słowo, ale na pewno spędziłam przy "19 razy Katherine" miły czas :)
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  2. Osobiście nie lubię tej książki, nie znoszę Colina, tego durnego Teorematu (a przecież matma, zaraz po chemii, to mój drugi ulubiony przedmiot!), wszystkich Katherine i tej Lindsey. Przepraszam, wiem, ze powieśc Ci się spodobała, ale ja po prostu, no , nie powiem... każdy ma inny gust i mimo, ze ja jestem taka wybredna to cieszę sie, ze ty z 19xK spędziłaś miło czas. :) W każdym razie zawiodłam się strasznie na Greenie i się na niego trochę obraziłam. A te przekleństwa... och, drażniły mnie niemiłosiernie! :C Mogę zgodzić się jedynie w kwestii oprawy graficznej, mnie także przypadła do gustu. :>
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo :) Każdy ma inny gust i nie musi nam się podobać ta sama książka ;) Ja na Greena się na razie nie obraziłam i mam nadzieję, że nie będę miała okazji.
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  3. Ach, ten Green. Znany i uwielbiany. A ja, biedna ignorantka, żadnej jego książki jeszcze nie przeczytałam i mam ogromnego pecha, bo najwyraźniej ktoś mnie bardzo nie lubi i robi wszystko, żebym żadnej nie przeczytała :c Ale ja się nie poddam! I jeśli polubię te wychwalane "Gwiazd naszych wina", to i "19 razy Katherine" przeczytam. O tak.
    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, w takim razie sięgaj jak najszybciej po jego książki, bo warto :) Faktycznie, lepiej zacząć od GNW, bo "19 razy Katherine" jest tak specyficzna, że nie wszystkim się podoba.
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  4. Mam identyczne odczucia po lekturze! Co prawda najpierw Colin nieco mnie denerwował, ale potem całkowicie i jego, i tę pełną ciepła historię:) Gwiazd naszych wina to to nie jest, ale jak można oprzeć się czarowi tej powieści? No jak? :)

    P.S. A GNW uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, to nie jest tak poruszająca książka jak GNW, ale doskonały odstresowywacz i antydepresant :-) A czarem i ciepłem aż emanuje ;-)
      Pozdrawiam ciepło

      Usuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka