22."Rok 1984" George Orwell


Tytuł: "Rok 1984"
Tytuł oryginału: "Nineteen eighty four "
Autor: George Orwell
Ilość stron: 347
Wydawnictwo: MUZA


Są takie książki, które po prostu trzeba znać, by móc się nazywać prawdziwym miłośnikiem książek i literatury oraz uważać się za jej znawców. Takie książki zwykle nazywane są klasyką, a wielu z nas ma o nich dość negatywne zdanie. Traktujemy je jako nudną, bezsensowną papkę, którą czyta się tylko, gdy znajduje się ona w spisie lektur. Czasem nawet sięgamy po streszczenie, byle tylko się nie męczyć  i nie nudzić. A często możemy bardzo tego żałować...
Bywają bowiem klasyki, które naprawdę na taką nazwę zasługują. Przekazują wiele wartości, ukazują starannie inne epoki i kultury, czarują swym językiem.  I do takich właśnie pozycji zaliczam "Rok 1984". 

Winston Smith jest zwyczajnym obywatelem Oceanii, zamieszkałym w Pasie Startowy Jeden w mieście Londyn. Pracuje w Archiwum Ministerstwa Prawdy, zwanego też Mini-prawd, uczęszcza do Świetlicy, a w jego mieszkaniu wisi plakat "Wielki Brat Patrzy" - słowem, zachowuje się jak każdy przyzwoity mieszkaniec Oceanii. Do czasu, gdy pewnego dnia otwiera zeszyt i zapisuje w nim cztery niebezpieczne słowa: "precz z Wielkim Bratem". Wtedy uświadamia sobie, że Partia każdego dnia oszukuje obywateli, fałszuje dane i zmienia fakty. Każda jednostka ma przykładowo obowiązek wierzenia w to, że dwa i dwa daje pięć, cztery, trzy lub każdą z tych liczb. Jedyną nacją, która może się temu przeciwstawić są prole - wolni, niekontrolowani mieszkańcy Oceanii, którzy jednak owych nieprawidłowości nie zauważają i nie zamierzają sięgać po broń.  Aż pewnego dnia Smith poznaje Julię, która wprowadza go w świat tajnych ruchów oporu i podziemnych organizacji. Jednak czy w świecie gdy Policja Myśli wykrywa każdą zbrodniczą myśl, a ludzie są inwigilowani dwadzieścia cztery godziny na dobę bohaterom uda się pozostać nieodkrytym i stawić  jakąś czynna próbę oporu? 


"Normalność nie jest kwestią statystyki."

Witajcie w Oceanii, świecie tak brutalnym i realnym, że aż boję się pomyśleć do czego zmierza nasz świat. Całodobowa inwigilacja, pełna kontrola nad obywatelami, fałszowanie i zmienianie danych, błyskawiczne usuwanie skażonego zbrodnią mieszkańca - to wszystko wydaje mi się przerażające, ale i niezwykle prawdopodobne. Wojny wyniszczające naszą planetę lub choćby nasz kontynent do tego właśnie mogą doprowadzić. Kiedy George Orwell pisał "Rok 1984" w smutnych powojennych latach, a konkretnie roku 1948 taka wizja przyszłości wydawała mu się niezwykle realna. Trudno się dziwić, że w wielu państwach wydanie tej książki zostało zakazane, zwłaszcza na wschodzie. I muszę przyznać, że znakomicie przelał swoje myśli na papier, tworząc jedną z pierwszych antyutopii, która stała się inspiracją dla wielu dzisiejszych, współczesnych twórców tego gatunku.



  Powieść nie jest nudna, przeciwnie akcja toczy się szybko i czytelnik od razu zostaje rzucony na głęboką wodę, poznając podstawowe zasady świata stworzonego przez Orwella. Dowiaduje się, jak działa Policja Myśli, co to jest myślozbrodnia, jak funkcjonuje Partia i poszczególne jej ministerstwa.  Lektura wzbudza wiele emocji: przerażenie, strach, smutek, powagę. Zmusza do wielu refleksji na temat funkcjonowania społeczeństwa, pokazuje jak bardzo ludzie mogą wierzyć władzy, jak łatwo ich kontrolować i trzymać w ryzach. Jest to książka dosyć brutalna i bardzo realna, ale myślę, że jest to cecha wyróżniająca ją spośród innych pozycji w kanonie lektur. W końcu nie możemy wiecznie żyć w zamkniętej, złotej klatce; nieświadomi tego, do czego zmierza świat i tego, co już się na nim dzieje. Wojny, gwałty, dyktatura, morderstwa są w naszych czasach na porządku dziennym, nawet jeśli bezpośrednio nas nie dotyczą.

"Kto rządzi przeszłością, w tego rękach jest przyszłość; kto rządzi teraźniejszością, w tego rękach jest przeszłość."      

Polubiłam głównego bohatera. Wzbudzał we mnie różne emocje: współczucie, smutek, czasami  złość. Był człowiekiem jakich wielu, ale znalazł w sobie odwagę, by walczyć z systemem. Sprzeciwić się Wielkiemu Bratu i Partii, za co groziły bardzo surowe kary, a nawet śmierć. Nie był super przystojnym herosem, nie miał nadzwyczajnych, nienaturalnych mocy - był człowiekiem takim jak my. Mężczyzną w średnim wieku, z łysiną na głowie i wąsem, ale to właśnie w tym tkwił czar. Mogliśmy obserwować jak zwykły, szary obywatel sprzeciwia się władzy. Julia była nieco irytująca. Najpierw rzuciła się z pasją do walki, a potem poddała się bardzo szybko. Dla mnie była postacią, która udaje, że jest silna, by w kluczowym momencie wycofać się. Był jeszcze O'Brien, fascynująca osobowość i niejednoznaczny charakter.

   "Nie można zapomnieć o czymś jedynie dlatego, że się tego chce"

"Rok 1984" wzbudził we mnie wiele emocji. Najpierw ciekawość, potem złość na system, Partię i Wielkiego Brata, podziw dla bohaterów, którzy usiłowali się wybić spośród tysięcy innych jednostek, postawić władzy. Było też trochę lęku. I smutku, bardzo wiele smutku. Bo powieść ta nie jest bajką dla dzieci z pięknym, szczęśliwym zakończeniem. Nie kończy się zdaniem: "I żyli długo i szczęśliwie". Nie, absolutnie nie. Zakończenie jest porażające, smutne i bardzo realne. Zresztą happy end nie pasował by tutaj, do świata tak brutalnego, ubogiego, przerażającego.

"Władza to nie środek do celu; władza to cel. Nie wprowadza się dyktatury po to, by chronić rewolucję; wznieca się rewolucję w celu narzucenia dyktatury. Celem prześladowań są prześladowania. Celem tortur są tortury. Celem władzy jest władza."   

"Rok 1984" nie jest książką, którą czyta się szybko i bez zastanowienia, Trzeba do tej pozycji dojrzeć, by zauważyć jej przesłanie i sens. Ale warto po dzieło Orwella sięgnąć, bo niesie ze sobą wiele wartości. I ostrzeżenie przed tym , do czego sami możemy doprowadzić. We mnie lektura wzbudziła wiele emocji i skłoniła do wielu refleksji, dlatego nie mogę jej ocenić inaczej.

Moja ocena:
10/10
          

21. ,,Marina" Carlos Ruiz Zafon

Tytuł: ,,Marina"
Autor: Carlos Ruiz Zafon
Ilość stron: 304
Wydawnictwo: Muza
Język oryginału: Język hiszpański
Ocena: 10/10

Każdy z nas miał kiedyś kilkanaście lat, każdy był kiedyś w wieku przez wielu uważanym za najbardziej przełomowy, ale i męczący. Byliśmy wtedy młodzi, niedojrzali, nieodpowiedzialni. Popełnialiśmy wiele błędów, z których większości nie zdołaliśmy poprawić. Niewielu jednak wspomina, że te naście lat to też czas wspaniałych przygód, kształtowania się charakteru i osobowości oraz pierwszych zauroczeń i miłości. Miłość -jedno krótkie słowo, które uderza w człowieka jak grom; dla niektórych kiczowate, walentynkowe serduszka i kupidyny, a dla innych przenajświętsza wartość, za którą warto umierać. Przemaglowana w literaturze na wszelkie sposoby, lepsze i gorsze, porywające i nużące. Ale chyba wprowadziłam cię w błąd, drogi czytelniku, bo ,,Marina" to nie jest książka o miłości, a przynajmniej miłość i zauroczenie nie są w niej najważniejsze. W takim razie o czym opowiada ta książka? Zaraz się dowiesz...

   
 Barcelona, lata 80. XX wieku. Piętnastoletni Oscar Drai przemierza uliczki starego miasta, w którym przyszło mu się wychowywać i kształcić. Zauroczony architekturą, wąskimi uliczkami i starymi budowlami nagle znajduje się w starej i pięknej, ale prawie wymarłej dzielnicy. To właśnie tam spotka po raz pierwszy Marinę, która niezwykle go zaintryguje. Razem natrafią na ślad niezwykle mrocznej i tajemniczej historii od lat toczącej się w ciemnych zakamarkach miasta. Podążając śladami Damy w Czerni odkryją tajemnice, których lepiej nie poznawać, a śmiertelne niebezpieczeństwo będzie czyhać za każdym rogiem.  Mroczne sekrety bowiem nie śpią, nawet po tylu latach, a każdy, kto wpadnie na ich ślad znajdzie się w pułapce.

"Czasami to co najbardziej prawdziwe, dzieje się tylko w wyobraźni. Wspominamy tylko to, co nigdy się nie wydarzyło"

Kiedy czytałam tę pozycję pod koniec lipca myślałam, że skoro przeczytałam już trzy dzieła Carlosa Ruiza Zafona, w tym sławny "Cień wiatru" to "Marina" mnie w niczym nie zaskoczy. Owszem, spodziewałam się dobrej i wartościowej lektury, ale nie myślałam, że pozycja mną wstrząśnie i na długo zapadnie mi w pamięć. Jak bardzo się myliłam... 

Autor przyzwyczaił nas już do swojej mrocznej wizji Barcelony i tutaj po raz kolejny ukazał nam to piękne miasto jako pełne sekretów i bardzo niebezpieczne. Każdy symbol mógł mieć jakieś ukryte znaczenie, a nawet zwykły album ze zdjęciami był w stanie wzbudzić strach czy obrzydzenie.  Zafon czaruje przed naszymi oczami niesamowitą intrygę, którą stopniowo odkrywają bohaterowie. Ukazuje dwie strony starego i zabytkowego miasta, jedną - tę szlachetną, przyjemną i bezpieczną, którą widzimy na co dzień, i drugą - mroczną, przerażającą, powodującą dreszcze, taką która spokojnie zaspokoiłaby oczekiwania każdego miłośnika horrorów. Nie można być pewnym tego, co kryje się za rogiem, a wszędzie może czyhać zło. Ale mimo to w czasie lektury "Mariny" ujrzymy też prawdziwe dobro, miejsca zaciszne i swojskie oraz spotkamy dobrych, porządnych ludzi. Bo "Marina" pokazuje czytelnikowi dwie strony medalu, i tę dobrą i tę złą. Akcja jest prowadzona sprawnie i umiejętnie, w czasie czytania naprawdę nie można się nudzić. Jesteśmy wciągani w wir tajemniczych i mrocznych wydarzeń i od lektury wprost nie można się oderwać. Książka często zaskakuje, przeraża, wzrusza - jednym słowem po prostu wzbudza wiele emocji.


"Czas robi z ciałem to samo co głupota z duszą"

 Bohaterowie są niezwykli. Barwnie wykreowani. Realni. Prawdziwi. Oscar jako główny bohater sprawdził się idealnie - to z jego punktu śledzimy wydarzenia, co czyni książkę jeszcze bardziej emocjonującą i wciągającą. Chłopak mnie nie irytował, a jego zachowanie było naturalne. Przypadła mi do gustu jego ciekawość, która ( o, dziwo ) nie szła w parze z głupotą i wielką naiwnością. Marina była intrygującą osobą - niezwykle piękna, ale nie pusta; inteligentna, ale  nie przemądrzała; odważna, ale nie nierozsądna. Miała cięty język, była złośliwa, wesoła i silna, a ja uwielbiam takie bohaterki. Postacie nie zachowywały się sztucznie - bywały nierozważne, czasem bały się mrocznego miasta, ale nie było w tym przesady, tak częstej w innych młodzieżowych pozycjach. Z pewnością Marina i Oscar na długo zapadną mi w pamięć. A Zafonowi należą się brawa, bo znowu zżyłam się ze stworzonymi przez niego postaciami i płakałam nad losem jednej z nich. 

Język jest niesamowity. Opisy przenoszą nas do pięknej i niebezpiecznej Barcelony, ukazują całą magię tego miejsca i wszystkie szczegóły. Nie nużą, lecz porywają, mimo swej długości. Zafon pisze pięknie, oryginalnie i dojrzale, mimo, że "Marina" jest książką przeznaczoną dla młodzieży. Chciałabym pisać tak jak on; tak sprawnie posługiwać się piórem i tak dobrze dobierać słowa, by czytelnicy mogli wczuć się w akcję i poczuć tę magię.  Warsztat autora, jak już pisałam w recenzji "Cienia wiatru" jest niezwykle rozwinięty, a słownictwo jest bogate. Więcej nie mogę napisać, bo mimo, że od przeczytania tej lektury minął już miesiąc, to ja nadal pamiętam jaki wpływ wywarły na mnie te piękne opisy i barwne dialogi.

Okładka polskiego wydania jest cudowna. Przedstawiony na niej budynek przypomina mi treść lektury i trochę przeraża - oddaje urok pozycji. Przekład jest sprawny i naturalny, a wydanie bardzo estetyczne i wytrzymałe. Czcionka wpasowuje się genialnie w wymagania czytelników - ma odpowiednią wielkość i umożliwia płynięcie po słowach.

A dlaczego płynięcie? Dlatego, że z "Mariną" nie można inaczej. Przynajmniej ja nie mogłam. Nie potrafiłam. Nie chciałam. Książka jest niezwykła. Porywa, wciąga i uczy. Tego, że śmierć jest niepokonana i nie wolno z nią igrać. Tego, że trzeba korzystać z życia, bo jest ono kruche. I tego by mieć nadzieję. Zawsze.

"Marina" to książka, która mnie zniszczyła i złamała mi serce. Czytałam ją wieczorem i porankiem, myślałam o niej nawet na ciepłej chorwackiej plaży. To książka, która daje dużo do myślenia i niesie w sobie wiele wartości. Myślę, że nie jest to pozycja stricte młodzieżowa, bez obawy mogą po nią sięgnąć także starsi, już dorośli czytelnicy. Serdecznie polecam!       


20. ,,Harry Potter" J.K. Rowling

Każda pasja zaczyna się od czegoś innego, jakiegoś bodźca, który popycha nas do dalszego poznawania jakiejś dziedziny. Podobnie jest w przypadku czytania książek; wielu z nas zaczęło lubić książki po zapoznaniu się z pozycją, która go zaskoczyła, zmieniła jego życie czy poglądy. Sama mam takie książki ( jest to cała seria ), od których wszystko się zaczęło. A oto one:

Kiedy Joanne Kathleen Rowling stworzyła postać Harry'ego Pottera w czasie podróży pociągiem nie wiedziała, że kilka lat później zawojuje ona cały świat, a kiedy w 2008 roku mała dziewczynka, chodząca do drugiej klasy podstawówki wzięła z półki pierwszy tom i otworzyła go na pierwszej stronie nie wiedziała, że właśnie zmienia swoje życie. Ale... Tak, otworzyła na pierwszej stronie i przepadła.

Wszystko zaczęło się od pewnego zwyczaju praktykowanego przez wychowawczynię owej dziewczynki. Mianowicie co miesiąc każdy uczeń prezentował książkę, którą przeczytał. Był pewien kolega, który co miesiąc przynosił grube tomiszcze do szkoły, a każde było naznaczone dwoma słowami: ,,Harry Potter". Mała dziewczynka słuchała opowieści o tych książkach, o ich zaletach i cudownym świecie w nich przedstawionych, aż w końcu udała się do małej biblioteki i wypożyczyła pierwszy tom, a po nim wszystkie kolejne.

Naprawdę nie wiem co mnie w tej książce tak zainspirowało, co mnie zmieniło. Może świat, w którym toczy się akcja, bohaterowie, lekki i barwny język? Nie wiem, może po prostu Rowling jest czarodziejką i rzuciła na te książki jakiś czar? W każdym razie od pięciu lat ta seria jest obecna w moim życiu i przynajmniej dwa razy w roku ją sobie odświeżam, za każdym razem znajdując jakieś szczegóły, które dotąd mi umknęły, za każdym razem nadal niezwykle wciągnięta w ten magiczny świat.



Kocham Hogwart, kocham Pokątną, kocham Hogsmeade, Dolinę Godryka, Ministerstwo Magii. Kocham cały świat stworzony przez Joanne. Uwielbiam i cenię to, że pod przykrywką magii i czarów kryje się coś więcej: przyjaźń, miłość, odwaga, wierność czy lojalność. Jestem osobą wierzącą, ale nie zgadzam się z powszechną opinią Kościoła w sprawie tej serii. Myślę, że książki fantastyczne kierują się własnymi prawami i nie powinno się ich wiązać z naszą wiarą czy religią. Nie czuję się opętana, modlę się i chodzę do kościoła, pomimo tego, że przeczytałam każdy tom wiele razy. I wydaje mi się, że wartości w nich przekazane powinny być dostrzeżone nawet przez wrogów HP, szczególnie, że między innymi dlatego ta seria tak mnie zachwyciła.



Styl pisania Rowling nie był bardzo wyszukany, przeciwnie był barwny i dość prosty. Opisy - niby krótkie, miały jednak w sobie tę magię i sprawiały, że cały magiczny świat stawał nam przed oczami jak żywy. Dialogi - naturalne, niewymuszone, złożone ze słów typowych dla nastolatków, ale nie przesadzone, nie sztuczne. Może w tym z pozoru prostym języku kryje się to co tak zachwyca czytelników? Nie wiem, nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. W każdym razie mnie każde słowo zaczarowało, każdy rozdział robił na mnie ogromne wrażenie. Po prostu czarował.



Zapytana o ulubioną postać nie potrafiłabym odpowiedzieć na to pytanie od razu. Jo stworzyła bardzo dużo barwnych postaci i większość na dobre zapadła mi w pamięć. Jednak do grona najulubieńszych postaci zaliczyłabym:

Hermionę Jean Granger



Wiele dziewczyn traktuje ją jako wzór do naśladowania. Mnie imponuje jej ogromny hart ducha, inteligencja, odwaga i wytrwałość. Kocham jej czasem cięty język, wiedzę  i szopę na głowie :) Po prostu ją uwielbiam, choć nie jest pozbawiona wad.

 Lunę Lovegood


Trochę dziwaczna, bardzo oryginalna i nieco szalona - tak pokrótce można opisać Lunę. Ale pomimo swojej ekscentryczności Luna była odważna i wierna przyjaciołom. I właśnie za tę dziwaczność oraz lojalność bardzo ją szanuję i cenię.

Ginewrę Molly Weasley


  Polubiłam jej ognisty temperament, poczucie humoru i odwagę. Była zdolną czarownicą o dużej mocy. Jej uczucie do Harry'ego dojrzewało, ale potrafiła zachować niezależność i znała swoją wartość - nie narzucała się, ale cierpliwie czekała na jego odwzajemnienie.

Draco Malfoy'a  


Z pozoru zimny i nieczuły drań, w którym ja sama znalazłam lepszą, głęboko ukrytą stronę. Wszystko zmieniła szósta część, w której czytelnicy odkryli, że Malfoy boi się o członków swojej rodziny i nie jest zły do szpiku kości.  I nie uważam go za żaden ideał, po prostu cenię to, że był skłonny do poświęceń w imię rodziny.

Freda i George'a Weasley'ów


Naczelni żartownisie Hogwartu, którzy zawsze zachowywali dobry humor i byli niepoprawnymi optymistami. Milion ich żartów zapadło mi w pamięć i śmieszy mnie do dzisiaj. Poza tym byli bardzo odważni i lojalni.

Hagrida



Mimo, że nie był najlepszym nauczycielem, to nie można mu odmówić wielkiego serca, i to nie tylko dla zwierząt. Wierny Dumbledore'owi i Harry'emu bez względu na okoliczności, poczciwy i zabawny - tak można w skrócie scharakteryzować Hagrida.

Profesor Minerwę McGonagall


 Niezwykle surowa nauczycielka transmutacji i opiekunka Gryffindoru w głębi serca naprawdę troszczyła się o swoich uczniów. Miała bardzo cięty język, lubiła ciasteczka i zaklęcie Piertotum Locomotor :) Była bardzo odważna i wierna Albusowi. I właśnie za te cechy bardzo ją szanuję.

Harry'ego Pottera



Główny bohater całej serii nie był wcale nadętym kretynem z przerostem ego. Harry jest skromny, sprawiedliwy i odważny, mimo tego, że jego życie było bardzo trudne. 

Neville'a Longbottoma


Z niezdarnego, nieco strachliwego chłopca zmienił się w prawdziwego, zdolnego do poświęceń Gryfona. Najpierw ujmował mnie swoim nieco ciapowatym charakterem, a potem odwagą i wiernością. Dowód na to, że każdy może się zmienić i dorosnąć.

Nie mogę określić, która część jest moją ulubioną. W każdej coś mnie zaskakiwało, zaciekawiło, każdą czytało się równie dobrze i z równie ogromnymi wypiekami na twarzy. Siódma część zamknęła całą serię i była bardzo wzruszająca, a pierwsza wprowadziła mnie, małą dziewczynkę w magiczny świat. Każdy bohater dorastał i zmieniał się, ewoluowała także sama autorka. Książki stawały się mroczniejsze, ale nadal przekazywały cenne wartości. Dlatego polecam je wszystkim, którzy jeszcze po nie nie sięgnęli. Naprawdę będą pod wrażeniem ogromu emocji i magii, nie tylko tej z zaklęć, ale po prostu słów. To nie jest jakiś tam bestseller, to książka, z której się nie wyrasta. Nigdy. A przynajmniej ja nie wyrosłam. I nie mogę wystawić oceny, nie jestem w stanie. Ta seria sprawiła, że zainteresowałam się czytaniem i sięgnęłam po inne ciekawe pozycje. I będę ją pamiętać, a gdy przyjdzie na to czas, przekażę swoim dzieciom, a może nawet wnukom.



A Wy czytaliście Harry'ego Pottera? Co o tej serii sądzicie? I czy zachęciła Was ona do czytania innych książek? Proszę, piszcie w komentarzach!
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka