I całe Południe przeminęło z wiatrem...

Są książki, które mają dla nas ogromne znaczenie, które wywarły na nas wielki wpływ, o których nie potrafimy zapomnieć, a każde słowo o nich przywoła w naszych myślach obraz gorączkowego przewracania kolejnych kartek, napięcia na twarzy i trzęsących się ze zdenerwowania dłoni. Tak, są takie książki. W swoim życiu spotkałam ich już kilka. Mogę z zadowoleniem stwierdzić, że taką książką dla mnie jest też "Przeminęło z wiatrem" autorstwa Margaret Mitchell.  


Scarlett, coś ty ze mną zrobiła? Dlaczego złamałaś moje serce, tak jak złamałaś je tak wielu mężczyznom? Dlaczego pędziłaś za tym, co nieosiągalne, pozwalając by to co najpiękniejsze i warte twoich uczuć przeminęło nieodwracalnie z wiatrem? Dlaczego czasem byłaś dla mnie jak siostra, zanurzona jak ja we własnym egoizmie i niespełnionych żądzach i ambicjach, by później zmienić się w osobę, która wzbudzała we mnie tylko i wyłącznie nienawiść? Dlaczego? Tego niestety nie wiem i chyba nikt na to pytanie mi nie odpowie...

A ty Retcie? Czemu podążałeś za czymś, co jest jak lekki listek, który i tak uleci hen, daleko, razem z wiatrem? Czemu zmarnowałeś swoje życie dla czegoś tak zaślepionego, tak niegodnego twego serca? Dlaczego nie porzuciłeś swoich wysiłków, widząc, że nie przynoszą żadnych rezultatów? Może dlatego, że ona była jedyną osobą, którą tak kochałeś, w której znalazłeś sobie bratnią duszę. A może po prostu kiedyś miłość była inna i kochało się szczerze, prawdziwie i wiernie?  Znowu pogrążę się we własnej głupocie i ciemnocie i odpowiem, że nie wiem, nie jestem pewna.

Ale mimo to, mimo tego, że wszystko przemija z wiatrem ja będę tęskniła. Za dawnymi czasami. Za setkami dżentelmenów. Za sennymi popołudniami na plantacji. Za śmiechem pracujących w pocie czoła Murzynów. Za barbakojami pełnymi paradujących w dumnych sukniach panien. Nawet za Jankesami czy za marudną Zuelą. 

Żałuję, że muszę już odejść. Zamykam ostatnie strony pięknej historii. Historii Południa, które w ciągu kilku lat przeminęło z wiatrem, Odkładam książkę na półkę i uświadamiam sobie, że we mnie też coś przeminęło. Może znajdę skrawki swej duszy gdzieś w pogrążonej w walkach Atlancie, a może w Tarze wśród pnących się w górę krzaczków bawełny. Ciekawe, czy kiedyś do mnie wróci. Nie, nie będę dzisiaj o tym myśleć. Pomyślę o tym jutro... A Wam powiem tylko tyle - PRZECZYTAJCIE! 

26. "Mały książę" Antoine de Saint-Exupery

Tytuł: "Mały książę"
Tytuł oryginału: "Le petit prince"
Autor: Antoine de Saint - Exupery
Ilość stron: 93
Wydawnictwo: Muza SA

Mówią, że na niespełna stu stronach nie sposób zmieścić tylu emocji, tylu wartości, tylu prawd. Mówią, że tak cienka książeczka  nie może się równać z grubymi tomiszczami. Jak bardzo się mylą...



Ale ja już wiem... Poznałam małego księcia, odwiedziłam Jego i Różę. I choć ta wizyta nie była tak długa, jak bym sobie życzyła, to była wspaniała. Niezwykła. Pouczająca.  A koniec przeszył, złamał moje serce. Setki igieł wbiło się w ten narząd, który ponoć pompuje krew. Ale ja wiem o sercu coś więcej: wiem, że widzi się nim lepiej niż oczami. Bo oczy są zdradliwe, bo oczy zaciemniają prawdę, bo oczy widzą tylko zewnętrzną powłokę, która jest tak naprawdę jednym wielkim kłamstwem, jednym wielkim oszustwem. A mały Lisek miał rację:


"Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu"

Nie ma słów, które opiszą to co przeżyłam, czytając tę pozycję. Albo ja po prostu nie mogę ich znaleźć - nie jestem tak dobra i niewinna jak Mały Książe, nie potrafię tak ślicznie wyrazić emocji. Muszę się pogodzić z tym, że tracę dziecięcą niewinność, że powoli przybieram barwy szarości tego świata. Ale chociaż na tę parę godzin mogłam ponownie przyodziać płaszcz dziecięcej niewiedzy, naiwności, a zarazem przenikliwości, swego rodzaju mądrości oraz otwartości. Ta powieść  wzbogaciła mnie niesamowicie, a liczy sobie tylko dziewięćdziesiąt trzy strony zapisane sporym drukiem i uzupełnione kolorowymi ilustracjami.


"Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś"

 Gdybym powiedziała, że oswoiłam "Małego Księcia" to byłoby to kłamstwo. Nie, jest zupełnie odwrotnie - to "Mały Książę" oswoił mnie. I stałam się jego przyjacielem, a on już na zawsze będzie moim. Pamiętajcie, jesteście odpowiedzialni za to, co oswoicie!


MOJA OCENA:
10/10
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka